Legendarny kapitan "The Reds" nie stracił nic ze swojej renomy i sławy mimo że karierę piłkarską zakończył już trzy lata temu. Gdy wchodził na salę konferencyjną stadionu Legii kilkunastu fotografów ustawiło w jego stronę aparaty. Gerrard dał im czas na krótką sesję zdjęciową. Magia jego nazwiska wciąż działa. Na razie jednak trudno ocenić jego dorobek szkoleniowy. Pracuje w tej roli od maja ubiegłego roku. Z Rangersami podpisał czteroletni kontrakt. Celtiku nie udało mu się wyprzedzić. Na finiszu ligi w poprzednim sezonie stracił 11 punktów, ale wygrał - pierwsze od 2012 roku - derby z lokalnym rywalem. Dla Rangers zwycięstwa z Celtikiem są tak samo ważne jak udane występy w europejskich pucharach. Gerrard przyznał to wczoraj na konferencji. - Dla naszych fanów istotne jest i to i to. Gra w fazie grupowej Ligi Europejskiej jest ważna z powodów finansowych - mówił były piłkarz Liverpoolu. Nie spodziewa się jednak łatwej przeprawy z Legią. - To będzie ciężki test. Będą wyrównane spotkania. Stają naprzeciw siebie dwa dobre zespoły, ja jednak wierzę w swoich zawodników. Jeśli stają przed dużymi wyzwaniami, to wyzwala to w nich dodatkową motywację. Może ta nieprzyjemna atmosfera (na trybunach - przyp. ok) może wyciągnąć z nich to, co najlepsze. Ten dwumecz nie będzie rozstrzygnięty jutro - twierdził Gerrard. Trener Rangers nie zna zbyt dobrze piłkarzy Legii. - Nie obawiam się żadnych piłkarzy Legii, ale mam szacunek dla każdego. Tak samo dla Legii. To wielki i renomowany klub. W obecnych rozgrywkach europejskich spisuje się dobrze, nie stracił gola - podkreślił angielski szkoleniowiec. Gerrad zdaje sobie sprawę z okoliczności meczu. Będą pełne trybuny, gorący doping kibiców Legii. - Wiem, że kibice potrafią stworzyć nieprzyjazną atmosferę dla przeciwnika. Myślę, że moi piłkarze potrafią temu stawić czoła, tak żeby nasi kibice byli z nich dumni - powiedział. ok, Warszaw