- Mecz rozpoczął się tak jak tego oczekiwaliśmy. Podeszliśmy do przeciwnika bardzo wysoko, odbieraliśmy wysoko piłkę, stwarzaliśmy sobie sytuacje. Akcje były płynne, szybko zdobyliśmy bramkę, wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą. Jeden słabszy moment. Rzut rożny którego mogliśmy uniknąć i straciliśmy bramkę. Gra nie wyglądała już tak dobrze, niemniej przeciwnik nie stwarzał sobie dobrych sytuacji. Po przerwie wróciliśmy do gry, przeważaliśmy, zdobyliśmy bramkę na 2-1. Naszym największym problemem było to, że mając tyle akcji nie byliśmy w stanie strzelić trzeciej bramki, która przesądziłaby o losach tego meczu. Naszym problemem była dziś tylko skuteczność - ocenił spotkanie w wykonaniu Legii jej szkoleniowiec. Michniewicz podkreślił, że jego zespół cały czas dążył do zwycięstwa i przy stanie 1-1 i 2-2. Przy drugiej straconej bramce, jego zdaniem żadnych szans nie miał Artur Boruc. - Mieliśmy jeszcze potem sytuacje. Mladenović mógł strzelić gola z prawej nogi. Byłoby 3:2 i bylibyśmy w innych nastrojach. Ale to jest piłka, wszystkiego się nie wygra. Żałuję bardzo, że zremisowaliśmy w takich okolicznościach. Tego już nie zmienimy - opowiadał trener mistrzów Polski. Jak skomentował pierwszy gol w barwach Legii Bartosza Kapustki? - Gol padł po bardzo ładnej, składnej akcji. Takich było wiele w tym spotkaniu. Przy stanie 1-0 Paweł Wszołek uderzył z woleja. Szkoda, że to nie wpadło. Mnie cieszy bramka każdego piłkarza. Cieszy też to, że Bartek wraca do dobrej dyspozycji. W każdym meczu gra coraz lepiej. To dla nas największy plus - mówił trener warszawskiej drużyny. Po tym spotkaniu Legia straciła pozycję lidera PKO BP Ekstraklasy. Po 11. kolejkach w tabeli prowadzi Raków Częstochowa, który o punkt wyprzedza obrońców tytułu.ok <a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa - wyniki, terminarz i tabela</a>