Jozak był tego faktu świadomy, więc podczas rozmowy z piłkarzami pomiędzy połowami musiał przypomnieć, że zwyczajnie w świecie nie wypada im awansować do kolejnej rundy po linii najmniejszego oporu i że na tle takiego rywala powinni zapewnić fanom show godne mistrzów Polski. I zapewnili. Dwoma trafieniami popisali się Sebastian Szymański oraz Hildeberto Pereira, Bytovia odpowiedziała już tylko raz, więc mecz skończył się wynikiem 4-2. Efektownym, choć pokazującym też, że drużyna z Ł3 jest wciąż bardzo daleka od ideału. Na co oczywiście trener zwracał uwagę podczas konferencji prasowej. - To były zupełnie dwie różne połowy Legii. Przewidywałem, że zagramy mało stabilnie, bo w pierwszym składzie wystąpiło kilku nowych zawodników, ale ostatecznie udało się ten mecz wygrać - mówił. - Mieliśmy gdzieś z tyłu głowy to 3-1 z Bytowa, dlatego też spodziewałem się pewnych wahań w naszej grze. Ale nie aż takich. W przerwie porozmawiałem z chłopakami i ta rozmowa przyniosła oczekiwane skutki. Cieszę się z gry niektórych zawodników, niemniej są też tacy, którzy spisali się słabo - podsumowywał dokonania podopiecznych, choć konkretnych nazwisk w kontekście pochwał i nagan wymieniać nie chciał. O ile Hildeberto także dwukrotnie cieszył się z gola, o tyle prawdziwą gwiazdą dnia był w Legii zdecydowanie Szymański. Ten do dwóch trafień dołożył jeszcze asystę oraz wiele udanych akcji, gdy obrońców drużyny przeciwnej po prostu wkręcał w murawę przy Łazienkowskiej. Znany z ręki do zdolnych młokosów Chorwat, który akurat na 18-latka z Białej Podlaskiej decyduje się zadziwiająco rzadko, po meczu nie miał innego wyjścia. Musiał jego umiejętnościom wychwalać. - Szymański zagrał bardzo dobre spotkanie. Miał czucie gry, przestrzeni, partnerów z boiska. Udowodnił swój talent - opowiadał. Młody pomocnik natomiast czuje, że z każdym takim meczem jak ten wtorkowy, wytrąca przełożonemu wszelkie argumenty o niewystawianiu go w pierwszym składzie. Przecież drugiego gola strzelił w sposób dla siebie bardzo nietypowy, bowiem po pięknym uderzeniu głową. - Tak, to prawda, główka nie jest moją mocną stroną, ale dzisiaj wpadło. I niech wpada dalej, bo brakowało mi tych meczowych minut i cieszy mnie każda z nich. Muszę być cierpliwy i pracowity, niemniej pokazałem tym spotkaniem, że jestem kimś ważnym w tej drużynie i że trener może na mnie stawiać - Szymański przekonywał na gorąco podczas wywiadu dla Polsatu Sport. majk