"Klub informuje, iż w związku z publikowanymi w mediach informacjami o wydarzeniach w nocy z dnia 26 na 27 grudnia br. w Świdnicy z udziałem zawodnika klubu - Arkadiusza Piecha, klub w dniu dzisiejszym otrzymał od zawodnika wyjaśnienia, które różnią się od informacji przytaczanych w mediach. Klub powstrzyma się z podjęciem decyzji w związku z tym incydentem do chwili ustalenia przez właściwe organy administracji jego faktycznego przebiegu i udziału w nim zawodnika" - czytamy w oficjalnym komunikacie na stronie Legii. Piech miał uderzyć lekarza pełniącego dyżur na szpitalnym oddziale ratunkowym - podał "Portal Powiatu Świdnickiego". Piłkarz zdecydowanie zaprzecza. "W trakcie awantury doszło do naruszenia nietykalności cielesnej, były też groźby, najprawdopodobniej karalne. Mężczyznę doprowadzono do Komendy Powiatowej Policji w Świdnicy. Po wykonaniu czynności został zwolniony" - powiedziała oficer prasowa asp. szt. Katarzyna Czepil. Poszkodowany złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. W tym wypadku nie jest ono ścigane z urzędu. "Na razie nikomu nie zostały postawione zarzuty. Czyn podlega karze grzywny bądź ograniczenia albo pozbawienia wolności do roku" - dodała Czepil. Według informacji opublikowanych przez "Portal Powiatu Świdnickiego" 29-letni Piech przyszedł do szpitala z kolegą, który miał rozbitą głowę. "Obaj byli pod wpływem alkoholu" - powiedział portalowi Grzegorz Kloc, dyrektor placówki. Sportowca zirytował długi czas oczekiwania w kolejce. Piech zdecydowanie zaprzecza, jakoby miał kogokolwiek uderzyć. - Faktycznie byłem tam z kolegą, miał rozbitą głowę i pojechałem z nim do szpitala. Ale na tym kończą się fakty z tekstu o całym zdarzeniu. Nikogo nie uderzyłem, nic takiego nie miało miejsca. Lekarz był dość opryskliwy, nieprzyjemnie nastawiony do mnie i nie tylko. Ale do żadnego uderzenia nie doszło. Jeśli lekarz twierdzi inaczej, to pewnie spotkamy się w sądzie. To oczernianie mojej osoby, mojego nazwiska - powiedział piłkarz w rozmowie z Legia.net.