Na razie klub prezesa Mioduskiego wydał mocno defensywne oświadczenie, z którego na dobrą sprawę nie wynika nawet, kto kogo zaatakował ("Niestety doszło do ostrej wymiany zdań i szarpaniny z udziałem zawodników oraz członków sztabu"), a fakt, że kilkudziesięciu rozjuszonych kibiców przebywało - w środku nocy - na terenie Legii bez nadzoru uznaje się za fakt normalny, niebudzący żadnego zdziwienia. Z ujarzmieniem kilkunastu grup kibicowskich, które decydują o tym, co dzieje się na trybunach przy Łazienkowskiej, próbowali sobie radzić już Bogusław Leśnodorski z Maciejem Wandzlem. Z różnym skutkiem, jak to bywa podczas zabawy w rosyjską ruletkę. Od czasu do czasu dochodziło do bolesnych eksplozji. Harce bojówki przez trybunę honorową aż pod sektor gości, podczas meczu z Borussią Dortmund, "gościnne występy" awanturników spod znaku "L" w Madrycie - wszystko to narobiło wielkiej szkody mistrzom Polski. Tak samo jak fakt, że jeden z zadymiarzy, o pseudonimie "Czerwus", na murawie składał gratulacje piłkarzom po zdobyciu mistrzostwa Polski. Kamery wyłapały, jak przybija "piątkę" z Miroslavem Radoviciem, choć klub zapewniał w oświadczeniu, że kibic ten ma dwuletni zakaz stadionowy. Do tego w "Super Expressie" historię zadymiarza, który jest kojarzony z Legią, opowiadał były gangster Jarosław Sokołowski, ps. "Masa". - Tak, ten zakrwawiony facet zatrzymany podczas zadym z madrycką policją przed meczem Legii to "Czerwus", Tomasz Cz. W latach 90. służył nam za mięso armatnie. Kiedy było trzeba wymusić haracze, kogoś pobić czy urwać mu ucho, to wysyłało się takich ludzi. "Czerwus" i jego kumpel "Pałka", który kiedyś był jednym z "kapitanów" "Rympałka", trzęsą teraz Legią. Pół biedy, że kibolami, ale wygląda na to, że oni teraz trzęsą nawet ludźmi z kierownictwa klubu, zastraszając ich. I nie dziwię się, że jeden z nich oświadczył, że "boi się o bezpieczeństwo swoje i swojej rodziny"- mówił Masa. Nieco później, w listopadzie 2016 r., w internetowym programie "Mafia to nie tylko Pruszków" nawrócony gangster "Masa" opowiadał: "Ludzie, których znam ze świata przestępczego i ludzie, którzy nie zajmują się przestępstwami, ale obracają się w tych kręgach informowali mnie, że dochodzi do pewnego rodzaju patologii w klubie stołecznym Legia: bandyci poruszają się bardzo swobodnie po całym obiekcie. Zweryfikowałem tę opinię, na początku bardzo to mną wzburzyło. (...). Napisałem komentarz o takowej patologii, ale troszeczkę skrzywdziłem pana Leśnodorskiego, którego uważałem za winnego tej sytuacji. Okazało się jednak, że to inny spośród włodarzy Legii jest winny tej patologii." Można było wątpić w jego słowa, wszak nie jest osobą o najwyższym zaufaniu, a wręcz przeciwnie. W czerwcu jednak, podczas mistrzowskiej fety, widzieliśmy obrazki z Łazienkowskiej, które dobitnie potwierdzały jego słowa: a to dwóch mężczyzn dokonało samosądu, kopiąc w głowę kibica, który wtargnął na murawę, a to Tomasz Cz. przybija piątkę z piłkarzami na murawie, czule ich obejmował. Nie jak kibic, tylko jak nadkibic, któremu wszystko wolno. Swoje problemy z ingerencją kibiców, wcielających się często w rolę źle pojętej rady nadzorczej, ma wiele klubów nie tylko w Polsce, na Wschodzie, ale też na Zachodzie. Nie znaczy to jednak, że całe środowisko musi spoglądać na to bezradnie.