Za tydzień w kolejnej rundzie legioniści zagrają ze zwycięzcą środowego spotkania Ararat-Armenia Erewań - Omonia Nikozja. - Doceniam fakt, że taki mecz wygraliśmy. Zrobiliśmy awans, o który nam chodziło. Na lepsze z naszej strony spotkania przyjdzie jeszcze czas - mówił po meczu Vuković. - Nie mierzyłem się z tak defensywnie nastawioną drużyną. Takich meczów nie gramy nawet w lidze na własnym stadionie. Nie zdarza się, aby drużyna przeciwna została tak zepchnięta do obrony. To pewne utrudnienie i nowość. Mieliśmy problem, aby stworzyć więcej sytuacji. Będziemy nad tym pracować. Z drugiej strony muszę przyznać, że moja ocena tej drużyny była nieco wyższa. Piłkarze Linfield nie tylko z własnej woli stali tak blisko bramki, zostali tam zepchnięci. Z kolei my stworzyliśmy zbyt mało sytuacji, ale nie byliśmy też skuteczni. Ostatecznie Jose Kante zrobił to, co do niego należało - zaznaczył trener Legii. - Graliśmy w wyjątkowych okolicznościach. Stadion był pusty, wszystko było słychać. Rolą bramkarza jest komunikacja z zespołem i w ten sposób wsparcie drużyny. Kiedy na trybuny wrócą kibice, nie będzie to takie łatwe dla mnie i dla Artura Boruca - powiedział Vuković. Z przegranej nie mógł cieszyć się szkoleniowiec gości David Healy. - Czerwona kartka rzeczywiście wpłynęła na losy tego meczu, mam wrażenie, że sędziowie podejmowali niektóre decyzje zbyt pochopnie. W pierwszej połowie piłkarze Legii spokojnie mogli być napomniani przez arbitra raz lub dwa. Z drugiej strony nie uważam, by miało to jakieś większe znaczenie dla gry, bo i tak cały czas to gospodarze byli przy piłce - mówił Healy.