Kulisy przejścia Cafu do zespołu mistrza Polski są co najmniej intrygujące, bo z jego powodu trener Hantz miał już rzucić rękawicę i zaledwie po czterech miesiącach opuścić klub zajmujący ostatnie miejsce w tabeli francuskiej Ligue1. Jak podaje dziennik "L’Equipe", sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli przy okazji meczu z Montpellier 10 lutego (przegranego ostatecznie 0-1). Hantz nie powołał na niego Miguela Cafu, odsyłając go do rezerw. Stosunki między nimi już od tygodni nie były najlepsze, ale tym razem doszło do eskalacji. Portugalczyk był zresztą jednym z czterech zawodników, którzy dostali jasny sygnał, że na wiosnę nie będą brani pod uwagę. Decyzja o przesunięciu do rezerw wywołała jednak u 24-letniego piłkarza niekontrolowany wybuch emocji. Do tego stopnia, że - zdaniem informatorów z szatni - gdyby nie interwencja kolegów, niechybnie doszłoby do rękoczynów. Wyzwisk, które pojawiły się przy okazji, nie udało się już powstrzymać. Efekt? Zawieszenie piłkarza - według różnych źródeł od sześciu do dziesięciu dni - co trener uznał za karę nieadekwatną do przewinienia. Zbyt łagodną. Hantz, cieszący się poparciem kluczowych zawodników, miał zdecydowanie przeciwstawić się temu, aby Cafu tak szybko wracał do drużyny. Zdaniem "L’Equipe" myślał również, aby złożyć dymisję. W takiej sytuacji działaczom nie pozostało nic innego, jak szybko znaleźć nowe miejsce dla Cafu. Natychmiast pojawiły się też pierwsze informacje o tym, że może trafić do Warszawy. Cafu, nominalnie defensywny pomocnik, który wcześniej grał w Vitorii Guimaraes i w Lorient, wystąpił w tym sezonie w 10 meczach w Metz (osiem w pierwszym składzie). Remigiusz Półtorak Zobacz wyniki polskiej Ekstraklasy