- Mamy wyrównany skład z wieloma dobrymi piłkarzami, Radović był w tej grupie, ale wygraliśmy też sporo meczów bez niego w składzie, przecież w listopadzie i grudniu był kontuzjowany. Teraz mamy chociażby "Masło" (Michał Masłowski - przyp. red.), który bardzo mocno wchodzi składu - zachowywał dobrą minę do złej gry trener Legii. Po tym co Masłowski pokazał w meczu z Ajaksem, porównywanie go z Radoviciem brzmi jak mało śmieszny żart. Byłemu pomocnikowi Zawiszy Bydgoszcz na pewno nie można odmówić talentu i umiejętności, ale zanim zacznie odgrywać w Legii taką rolę jak Radović, minie jeszcze sporu czasu. - Nie mam nic do powiedzenia na temat Rado - uciął od razu wkurzony pytaniem o brak Radovicia Michał Kucharczyk. - Ciekawe, że nikt nie dopytywał o niego po meczach z Metalistem i Trabzonem. Wtedy nie grał, bo miał kontuzję, a my wygrywaliśmy i jakoś nikomu go nie brakowało. Teraz nie ma Miro z nami i jest to temat numer jeden - odwrócił kota ogonem Ivica Vrdoljak. O tym jak wiele znaczy Serb dla mistrzów Polski najdobitniej pokazała właśnie konfrontacja z Holendrami. To właśnie Radović w trudnych momentach potrafił natchnąć Legię do ataków. W wiosennych meczach Ligi Europejskiej tego ciężaru nie potrafili wziąć na siebie Michał Żyro i Ivica Vrdoljak. Sprawa odejścia Radovicia pewnie nie wywoływałaby takich emocji, gdyby nie okoliczności tego transferu. Przecież kwestia transferu wyszła na światło dzienne kilkanaście godzin przed pierwszym meczem z Ajaksem, a Serb z polskim paszportem nie wahając się zbyt długo zdecydował się na odejście z Legii, a przecież transfer można było przeprowadzić po dwumeczu z Ajaksem. W Chinach okienko transferowe zamyka się dopiero w piątek o godzinie 24. Autor: Krzysztof Oliwa