Rozgrywki cypryjskiej ekstraklasy, podobnie jak niemal wszystkie w Europie (poza Białorusią), są wstrzymane z powodu koronawirusa. Drużyna Klafuricia broni się przed spadkiem, zajmując obecnie przedostatnie miejsce. - Klub z liczącej dwa tysiące ludzi miejscowości Achna ma skromny budżet, najmniejszy w lidze. Ale naprawdę stworzono tutaj doskonałe warunki do pracy, zostaliśmy też miło przyjęci przez prezesa i jego rodzinę. Wyniki mamy coraz lepsze, potrafiliśmy sprawić niespodzianki w spotkaniach z mocniejszymi drużynami, ale niestety wciąż walczymy o utrzymanie - przyznał chorwacki szkoleniowiec. Klafurić i jego asystenci-rodacy mieszkają w okolicach Larnaki. Na codzienne życie na wyspie nie mają prawa narzekać, ale już są trochę znudzeni brakiem treningów i meczów. - Bardzo nam się tutaj podoba, jest miło i pięknie, zakwaterowani jesteśmy w domu przy plaży, temperatura morza jest znakomita, ale brakuje piłki nożnej. Wraz z sztabem jednak nie próżnujemy, zrobiliśmy wiele rzeczy związanych np. z analizą wideo, które przydadzą się w przyszłości - dodał. Cypr jest dość małą wyspą, ale - jak podkreśla Klafurić - ma tradycje piłkarskie. W 2006 roku Ethnikos dobrze spisywał się w nieistniejącym już Pucharze Intertoto i z tych rozgrywek awansował do Pucharu UEFA, czyli dzisiejszej Ligi Europy. - Na Cyprze jest pięć dużych klubów: Anorthosis, Omonia, APOEL, Apollon i AEK Larnaka, które uczestniczą z dobrym skutkiem w zmaganiach pucharowych. W rankingu europejskim miejscowa liga jest wyżej od chorwackiej, odpowiednio na 15. i 17. miejscu. Ekstraklasa na Cyprze jest ligą... tramwajową, bo niemal do wszystkich rywali można dojechać w 40 minut. Dalej są tylko Limassol - jedna godzina i Pafos - 90 minut. Pracuje się tutaj spokojnie, wszyscy nas wspierają, na czele z prezesem, który kieruje klubem od 30 lat - opisuje Chorwat. Jego zdaniem największe gwiazdy zarabiają po 200-300 tysięcy euro, zaś Cypr jest idealnym krajem dla starszych zawodników, grających kiedyś w Anglii, Niemczech czy Hiszpanii. - Najsilniejsze zespoły płacą dobre pieniądze. Ale ważne, że futbol jest tutaj nastawiony na ofensywę, inna sprawa, że sędziowanie nie jest na wysokim poziomie, a też słabo liga pokazywana jest w telewizji - ocenił. Na razie nie ma żadnych decyzji dotyczących wznowienia czy przedwczesnego zakończenia sezonu na Cyprze. - Odbywają się spotkania, narady, lecz nic nie uzgodniono. Jeśli we Włoszech i innych czołowych ligach nic nie postanowiono, trudno oczekiwać tego na Cyprze czy w Grecji. Pojawiają się głosy, że może nie być spadkowiczów, a liga zostanie powiększona o dwa kluby - przekazał Klafurić. Były trener Legii mówił też o pandemii. Na Cyprze jest poniżej 300 osób zakażonych. - W procentowym porównaniu z Chorwacją, chorych jest podobna liczba. Oczywiście wszyscy w tej sytuacji chcielibyśmy być w ojczyźnie z rodzinami, ale to niemożliwe. Lotniska w Larnace i Pafos są zamknięte, więc nigdzie nie możemy wyjechać - zaznaczył. Klafurić początkowo był w Legii Warszawa asystentem Romeo Jozaka, a równo dwa lata temu został pierwszym szkoleniowcem. Wkrótce zdobył mistrzostwo i Puchar Polski, lecz latem 2018 roku stracił pracę. Jego miejsce czasowo zajął Aleksandar Vuković, a następnie - już na stałe - Portugalczyk Ricardo Sa Pinto. Dziś ekipą wicemistrza kraju i lidera ekstraklasy ponownie kieruje Vuković.