Kiedy przed miesiącem Marcin Burkhardt wyjechał na testy do szwedzkiego IFK Norrkoeping i wystąpił w spotkaniu towarzyskim tego zespołu z Orebro (1:0), swoją postawą zachwycił i trenerów, i działaczy. Do tego stopnia, że bez wahania, od ręki, chcieli za jego kartę zawodniczą wyłożyć 400 tysięcy euro. Kiedy prawie się porozumiano, w ostatniej chwili transfer zablokował trener Jan Urban, który doszedł do wniosku, że w obliczu wielu kontuzji, jednak potrzebuje tego zawodnika w swoim zespole. W ostatnich dniach sprawa wróciła i w poniedziałek rano pomocnik Legii wyleciał na dwa dni do Szwecji, aby negocjować warunki swojej indywidualnej umowy. Na razie nie podjął decyzji, czy zostanie w Warszawie do końca rozgrywek, czy już teraz przejdzie do IFK, bo w Szwecji okno transferowe zamyka się wraz ze startem tamtejszej ligi, czyli 31 marca. "Pojechał, niech zobaczy, ponegocjuje, przemyśli sobie sprawę i zdecyduje" - powiedział w "Przeglądzie Sportowy" trener Urban. Legia zainkasuje za Burkhardta 400 tysięcy euro. To tyle, ile trzeba latem zapłacić Cracovii za Piotra Gizę. Z kolei transfer Ghańczyka zablokowała FIFA. "Zdając sobie sprawę, że jest to zawodnik niepełnoletni, zwróciliśmy się do FIFA o zajęcia stanowiska, czy taki piłkarz będzie mógł zostać zatwierdzony do gry. W poniedziałek dostaliśmy odpowiedź negatywną i w związku z tym Osei nie będzie występował w naszych barwach" - poinformował na oficjalnej stronie klubu Jarosław Ostrowski, członek zarządu.