Zwycięstwo podopiecznym Jana Urbana zapewnił duet Maciej Iwański - Takesure Chinyama. Pierwszy dośrodkował, a drugi uderzeniem głową posłał piłkę do siatki. Legia w tym sezonie nie miała szczęścia do wyjazdów na Śląsk. Przegrała w Wodzisławiu i Bytomiu. - Do trzech razy sztuka - mówili jednak legioniści. I jak się okazało po meczu mieli rację. Wcale jednak trzy punkty nie musiały pojechać do Warszawy. Co prawda to podopieczni Urbana lepiej zaczęli spotkanie - strzelali Piotr Rocki (niecelnie) i dwukrotnie Maciej Iwański (za każdym razem bronił Krzysztof Pilarz, a w drugim przypadku w sukurs przyszedł mu słupek), ale to "niebiescy" mieli naprawdę świetną okazję do zdobycia bramki. W 22. minucie sędzia podyktował rzut karny po faulu Jana Muchy na Remigiuszu Jezierskim. - Nie było nic wielkiego - zarzekał się w przewie Słowak. - Mam siniaka na plecach - mówił z kolei napastnik Ruchu. Który z nich miał rację, to już nieistotne. Ważniejsze jest natomiast, że Mucha obronił uderzenie z rzutu karnego wykonywane przez Wojciecha Grzyba. Bramkarz Legii rzucił się lewą stronę pewnie parując piłkę. Warszawianie mogli odpowiedzieć w 35. minucie, ale uderzenie Bartłomieja Grzelaka z ostrego kąta było niecelne. Ten sam zawodnik mógł zdobyć gola tuż przed końcem pierwszej połowy, ale jego strzał z kilku metrów przeszedł obok słupka. W przerwie Urban dokonał dwóch zmian. W szatni zostali Grzelak i Rocki, a zmienili ich Roger Guerreiro i Miroslav Radović. Początek drugiej połowy należał do gospodarzy. Najlepszą okazję zmarnowali w 57. minucie. Z dystansu uderzył Maciej Scherfchen, Mucha sparował piłkę, pierwszy przy niej znalazł się Marcin Zając, który z kilku metrów trafił prosto w ofiarnie interweniującego bramkarza Legii. Zając nie miał w piątek dobrego dnia. Oprócz niewykorzystania dobrej sytuacji dwa razy zepsuł groźnie zapowiadające się kontrataki Ruchu. Siedem minut później goście objęli prowadzenie. Po dośrodkowaniu Iwańskiego Chinyama głową umieścił piłkę w siatce. Po zdobyciu gola Legia uzyskała wyraźną przewagę. W 70. minucie z kilku metrów przestrzelił Iwański, a w drugiej minucie doliczonego czasu gry Pilarz z najwyższym trudem uchronił swój zespół przed stratą gola po główce Rogera. W 84. minucie z powodu kontuzji boisko na noszach opuścił zdobywca bramki Chinyama. Ruch Chorzów - Legia Warszawa 0:1 (0:0) Bramka - Takesure Chinyama (64). Ruch Chorzów: Krzysztof Pilarz - Wojciech Grzyb, Rafał Grodzicki, Maciej Sadlok, Ireneusz Adamski - Marcin Zając (79. Ariel Jakubowski), Maciej Scherfchen, Grzegorz Baran, Piotr Ćwielong, Pavol Balaz (56. Artur Sobiech) - Remigiusz Jezierski (76. Martin Fabus). Legia Warszawa: Jan Mucha - Jakub Rzeźniczak, Inaki Astiz, Dickson Choto, Jakub Wawrzyniak - Piotr Rocki (46. Miroslav Radović), Aleksandar Vuković, Maciej Iwański, Bartłomiej Grzelak (46. Roger Guerreiro), Maciej Rybus - Takesure Chinyama (87. Mikel Arruabarrena). Sędziował Paweł Gil (Lublin). Żółte kartki - Marcin Zając, Maciej Sadlok. Widzów 10 000.