<a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/legia-warszawa-lks,3109">Zobacz zapis relacji na żywo z tego meczu</a> Legia przystąpiła do meczu jako wielki faworyt i ze świadomością, że zwycięstwo zapewni jej - na co najmniej 24 godziny - przodownictwo w ekstraklasie. Trener Maciej Skorża miał już do dyspozycji dwukrotnego króla strzelców ligi greckiej Ismaela Blanco i zdecydował, że Argentyńczyk rozpocznie mecz w podstawowym składzie. W rezerwie zostawił natomiast Hiszpana Nacho Novo, który w polskiej lidze zadebiutował przed tygodniem. Blanco tworzył tercet ofensywnych pomocników z Miroslavem Radoviciem i Rafałem Wolskim, a na szpicy ustawiony został Danijel Ljuboja. W pierwszych fragmentach gra legionistom nie układała się, a po kwadransie nawet trzykrotnie gorąco zrobiło się pod bramką strzeżoną przez Duszana Kuciaka. Najpierw Słowak obronił uderzenie z ostrego kąta Marka Saganowskiego, a potem wyszedł obronną ręką z sytuacji sam na sam z Wojciechem Łobodzińskim. Obrona Legii łapała pomocnika ŁKS-u na spalonego, ale jak pokazały powtórki telewizyjne "Łobo" go uniknął wychodząc do podania Macieja Iwańskiego. Gospodarze prowadzenie uzyskali w 24. minucie, po na pozór niegroźnej akcji. Z lewej strony w pole karne zagrał Jakub Wawrzyniak, piłka trafiła do ustawionego najbardziej z prawej strony Wolskiego, który mocnym strzałem pokonał Bogusława Wyparłę. W 38. minucie 19-letni pomocnik Legii mógł zdobyć drugiego gola. Po błędzie Piotra Klepczarka od 35. metra biegł sam w kierunku bramki ŁKS-u, ale przegrał pojedynek sam na sam z Bogusławem Wyparłą. Dwubramkowe prowadzenie prawdopodobnie rozstrzygnęłoby losy meczu. A tak ŁKS, który ma zupełnie inny cel niż Legia i znajduje się na innym biegunie organizacyjno-finansowym, próbował walczyć. Dzięki temu kibice byli świadkami emocjonującego spotkania, choć poziom nie był najwyższy. Po przerwie w jedenastce warszawian nie było już Blanco, którego debiut wypadł przeciętnie. Za niego pojawił się na boisku Michał Kucharczyk, ale ta roszada nie zmieniła obrazu gry. Legia nie dominowała tak, jak wynikałoby z różnicy 14 miejsc w tabeli. W 64. minucie gospodarzy od utraty gola po uderzeniu Marka Saganowskiego uratowała poprzeczka. W odpowiedzi dwa razy precyzji i zimnej krwi zabrakło Ljuboi, a Wawrzyniak, który miał przed sobą tylko Wyparłę, zamiast strzelać chciał wyłożyć piłkę Kucharczykowi i zaprzepaścił świetną okazję. Drużyna Skorży dopięła swego w 73. minucie, kiedy Kucharczyk wykorzystał błąd Klepczarka i mocnym strzałem nie dał szans Wyparle. Wtedy nikt już nie miał wątpliwości, że gospodarze wygrają i kibice mogli zacząć śpiewać: "Mamy lidera, hej Legia mamy lidera". Maciej Skorża (trener Legii): - Najważniejsze, że wygraliśmy. Pokonaliśmy trudnego rywala, z wieloma dobrymi piłkarzami w składzie. Do tego boisko nie ułatwiało zadania piłkarzom obu zespołów. Zwycięstwo cieszy, ale czekamy też na lepszą jakość, bo stać nas na ciekawszą, bardziej widowiskową grę. Blanco? Podobnie jak Nacho Novo będzie stopniowo wprowadzony do składu i gry. Obaj są z nami dość krótko i muszą przystosować się do naszej taktyki, naszej gry. Andrzej Pyrdoł (trener ŁKS-u): - Wygrała drużyna lepsza. Legia jest na innym poziomie, na innym etapie budowy drużyny niż my, stąd wyjeżdżamy z Warszawy bez choćby punktu. Jedna dobra sytuacja, kiedy Marek Saganowski strzelił w poprzeczkę, to za mało, by nawiązać walkę z Legią. Ale chwała naszym piłkarzom za ambicję. <a href="http://wyniki.interia.pl/mecz-legia-warszawa-lks-2012-03-03,mid,431407">Legia Warszawa - ŁKS 2-0</a> <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I">Zobacz wyniki, terminarz i tabelę T-Mobile Ekstraklasy</a>