Lechia awansowała do finału Pucharu Polski, bo w półfinale potrafiła zremisować z Lechem na jego stadionie, a później wygrała 4-3 konkurs rzutów karnych. Szkoleniowiec gdańszczan nie ukrywał, że jego zespół przyjechał do Poznania z nastawieniem defensywnym. Podobnie zresztą było w lutym, gdy Lechia przy Bułgarskiej się głównie broniła, Lech oddał 40 strzałów, ale dopiero w samej końcówce dwa z nich były skuteczne. - Te mecze pucharowe są trochę inne niż ligowe. Wiemy, że to jeden mecz o wszystkim decyduje, trzeba więc zachować uważność. Dlatego nasza dzisiejsza gra była skierowana w dużej mierze na defensywę. Znaliśmy atuty Lecha, wiemy jak potrafi grać. Chcieliśmy osiągnąć swój cel, dobraliśmy odpowiednią taktykę, więc nie ma się czego wstydzić. Trochę szczęśliwie, ale udało się awansować - mówił po spotkaniu trener gdańszczan Piotr Stokowiec. Opiekun Lechii był przy tym pełen uznania dla obu zespołów za stworzone widowisko, w którym było wszystko. Dziękował jednak swojej drużynie: - Jestem pełen podziwu dla mojej drużyny: za trud, za niezłomność, za ogromne emocje, za te rzuty karne. Lech zagrał na swoim bardzo dobrym poziomie, był drużyną lepszą, ale w piłce już tak jest, że nie zawsze lepszy wygrywa - ocenił. Zdradził przy okazji, że dla Lechii, która broni Pucharu Polski, awans do finału był marzeniem. - Wiemy, że teraz czeka nas bardzo trudne zadanie, ale gratuluję dzisiaj wszystkim sportowej walki. Szczęście uśmiechnęło się do mnie i mojego zespołu - zakończył. W niedzielę rewanż w lidze - Lech znów podejmie Lechię. Andrzej Grupa