Inauguracja rundy wiosennej była dla Lechii dość obiecująca - w pierwszym meczu "Biało-zieloni" pokonali 1-0 Wisłę Kraków, ale w drugim niespodziewanie zremisowali 0-0 z ostatnim w tabeli bydgoskim Zawiszą. - Te drużyny zaprezentowały inne style. Wisła chciała grać w Gdańsku w piłkę i udało nam się ją pokonać. Z kolei Zawisza nastawił się defensywę i zdołał wywalczyć jeden punkt. Mieliśmy sytuacje, aby pokonać bydgoskiego bramkarza, jednak zabrakło nam skuteczności. Ten element musimy zdecydowanie poprawić. Cieszy natomiast fakt, że nie tylko nie straciliśmy w dwóch pierwszych meczach bramki, ale generalnie nie pozwoliliśmy rywalom wypracować dogodnych okazji - dodał Grzelczak. Właśnie ten lewy pomocnik, który 2 marca skończy 27 lat, zdobył zwycięskiego gola w konfrontacji z Wisłą. W meczu z Zawiszą popularny "Grzelu" nie trafił już do siatki, ale i tak został uznany za najlepszego piłkarza Lechii w dwóch pierwszych wiosennych spotkaniach - oddał w nich aż 11 strzałów. - Trochę tych sytuacji miałem i nie wiem, czy zabrakło umiejętności, czy szczęścia. W meczu z Zawiszą trafiłem w poprzeczkę i byłem przekonany, że piłka znajdzie się w siatce, tymczasem ona odbiła się od nogi leżącego Sandomierskiego i wpadła mu w ręce. Niewiele brakowało, abym pokonał go także pod koniec spotkania. W tej sytuacji decyzję musiałem podjąć błyskawicznie i zdecydowałem się lobować wybiegającego bramkarza gości. Wysoki Sandomierski utrudnił mi zadania, bo jeszcze podskoczył i piłka przeszła tuż nad poprzeczką - przypomniał. W piątek o godzinie 18 w inauguracyjnym meczu 22. kolejki Ekstraklasy gdańszczanie zmierzą się w Chorzowie z przedostatnim w tabeli Ruchem, nad którym mają pięć punktów przewagi. Pierwsze, niezwykle dramatyczne, spotkanie pomiędzy tymi zespołami zakończyło się 31 sierpnia remisem 3-3. "Niebiescy" trzy razy obejmowali w Gdańsku prowadzenie, ale gospodarzom udało się, i to w ostatniej minucie, wywalczyć jeden punkt. - Dla kibiców był to z pewnością świetny i emocjonujący mecz. Ja akurat w nim nie zagrałem, bo dzień przed spotkaniem zblokowałem na treningu strzał i lekko podkręciłem kostkę. Ruch zagrał u nas otwarty futbol i jestem przekonany, że u siebie także nie zamuruje własnej bramki, a ofensywna taktyka gospodarzy z pewnością ułatwi nam grę - ocenił. Pomocnik "Biało-zielonych" podkreślił, że w najbliższych meczach dla jego zespołu liczą się tylko zwycięstwa. Gdańszczan czekają bowiem spotkania z sąsiadami w ligowej tabeli, które powinny zadecydować, czy znajdą się oni w górnej ósemce - po Ruchu lechiści zagrają u siebie z PGE GKS Bełchatów, a następnie w Szczecinie z Pogonią, na PGE Arenie z Górnikiem Zabrze oraz na wyjeździe z Cracovią. - W piątek czeka nas rywalizacja na ciężkim terenie, ale mamy nadzieję, że zaprezentujemy podobną skuteczność jak w pierwszym spotkaniu z Ruchem, sami natomiast zagramy na zero z tyłu. Jesteśmy w takiej sytuacji, że nie możemy oglądać się na innych tylko musimy liczyć na siebie, czyli wygrywać. Dlatego w Chorzowie nie będziemy kalkulować i zrobimy wszystko, aby przywieść do Gdańska trzy punkty - podsumował Piotr Grzelczak.