Zapis relacji na żywo z meczu Lechia Gdańsk - Zagłębie Lubin! Zapis relacji na urządzeniach mobilnych Nic tego nie zapowiadało. Po niedawnym powrocie do Ekstraklasy Artur Sobiech znowu o sobie przypomniał i to w sposób, który robi wrażenie. Napiszmy wprost - to były trzy akcje, które wstrząsnęły Zagłębiem, zdumiały kibiców, a przede wszystkim pokazały, że Sobiech nie zatracił w sobie instynktu boiskowego killera. Wielki come back! 8. minuta: na prawej stronie zgubił obrońców Flavio Paixao, dokładnie dośrodkował, a Sobiech nie miał problemów, ale trafić do pustej bramki. 1-0! 15. minuta: Napastnik Lechii znowu znalazł się w najbardziej właściwym miejscu, ale duża zasługa przy jego drugim golu należy się Haraslinowi, który znakomicie uciekł Pakulskiemu po lewym skrzydle i wyłożył piłkę koledze. 2-0! 24. minuta: po akcji Wolskiego i Kubickiego, Sobiech znowu dołożył nogę w najbardziej właściwym momencie, wykorzystując bierność obrońców z Lubina 3-0! Zawodnik, który wrócił w tym roku do polskiej Ekstraklasy z 2. Bundesligi zapamięta ten dzień na długo. Nie tylko dlatego, że znowu wpisał się na listę strzelców w Polsce po... 2692 dniach (od maja 2011), ale przede wszystkim dlatego, że strzelił pierwszego hat tricka w karierze, jak sam przyznał przed kamerami Canal+. A miał szansę na jeszcze więcej, gdyby zaraz na początku drugiej połowy piłka po jego strzale głową trafiła nie w poprzeczkę, ale odrobinę niżej. Napastnik Lechii nie może jednak narzekać. W ubiegłym sezonie strzelił na niemieckich boiskach dwa gole. Początkowo nic nie zapowiadało takiego rozstrzygnięcia. Obydwie drużyny zaczęły dość nerwowo, było wiele niedokładnych podań i chaosu w środku pola. Wystarczyła jednak jedna składna akcja, po której Paixao rozmontował obronę gości i znakomicie podał do Sobiecha, by worek z bramkami się rozwiązał. Po 25 minutach gry lubinianie byli tak oszołomieni, że nie potrafili się podnieść i przeprowadzić składnej akcji. Lechia natomiast spokojnie kontrolowała przebieg gry. Klasą dla siebie był też Haraslin. Tuż przed przerwą wszedł z łatwością w pole karne gości i w zasadzie robił, co chciał, ale brakło mu dokładności w kluczowym momencie. I nagle w II połowie sytuacja się zmieniła. Diametralnie. Zagłębie się przebudziło - najpierw Starzyński znakomicie uciekł Nalepie i wyłożył piłkę Boharowi jak na tacy, chwilę potem zamienił karnego na gola. Przy jedenastce sędzia wspomagał się systemem VAR i dopiero wtedy dokładnie zauważył, że Augustyn niepotrzebnie wystawił prawą rękę, w którą uderzyła piłka. Goście mieli w tym momencie jeszcze 20 minut na odrobienie strat i rzeczywiście dopięli swego. Po golu Maresza ławka Zagłębia eksplodowała! Lechia sama doprowadziła do tej sytuacji, uznając, że wynik jest już rozstrzygnięty. Zamiast niemal pewnych trzech punktów, ma jednak tylko jeden. To zdecydowanie najlepsze widowisko w tej kolejce, jako żywo przypominające to, co działo się w finale Ligi Mistrzów w 2005 roku między Liverpoolem i Milanem. Lechia jest liderem, ale w Gdańsku pozostał ogromny niedosyt. Lechia Gdańsk - Zagłębie Lubin 3-3 (3-0) 1-0 Sobiech (8.) 2-0 Sobiech (15.) 3-0 Sobiech (24.) 3-1 Bohar (61.) 3-2 Starzyński (72., z karnego) 3-3 Maresz (90.+2) Lechia: Kuciak - Fila (82. Nunes), Nalepa, Augustyn, Lewandowski - Kubicki, Łukasik (46. Borysiuk), Wolski (77. Sopoćko) - F. Paixao, Sobiech, Haraslin. Zagłębie L.: Hładun - Kopacz, Guldan, Balić - Pakulski, Slisz (46. Bohar), Matuszczyk, Jagiełło, Dziwniel (46. Sirotow) - Starzyński, Tuszyński (64. Maresz). Sędziował: Jarosław Przybył Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy