W ostatniej kolejce sezonu zasadniczego minionych rozgrywek Lechia przegrała we Wrocławiu ze Śląskiem 0-1, ale szansy na znalezienie się w górnej ósemce nie wykorzystały Jagiellonia i Cracovia. Tak by się stało, gdyby któraś z tych drużyn wygrała swój mecz, tymczasem białostocczanie zremisowali u siebie 1-1 z Piastem Gliwice, natomiast "Pasy" przegrały w Kielcach z Koroną 0-1. Podobnie było w środę. Gdańszczanie ponieśli na wyjeździe porażkę 2-3 z Koroną, ale korzystnego rezultatu nie potrafili wykorzystać zawodnicy Podbeskidzia. W przypadku wygranej na własnym stadionie z Lechem zespół z Bielska-Białej wypchnąłby biało-zielonych z górnej ósemki, tymczasem drużyna prowadzona przez Leszka Ojrzyńskiego przegrała z poznaniakami 0-2, co w czwartek rano utratą pracy okupił 43-letni szkoleniowiec. W przypadku Lechii analogii do poprzedniego sezonu jest więcej. W drugiej fazie rozgrywek gdańszczanie ponownie zmierzą się na PGE Arenie z Legią Warszawa, Lechem Poznań i Wisłą Kraków. "Z marketingowego punktu widzenia jest to najlepszy zestaw. Nasi kibice będą przecież mogli emocjonować się rywalizacją z dwoma najlepszymi obecnie zespołami Ekstraklasy, a także meczem przyjaźni z Wisłą" - powiedział rzecznik prasowy Lechii Michał Lewandowski. Rok temu na tych trzech spotkaniach pojawiło się prawie 48 tysięcy widzów. Tym razem w Lechii mają nadzieję, że podczas konfrontacji z Legią, Lechem oraz Wisłą na PGE Arenie zasiądzie w sumie ponad 100 tysięcy osób. Podstawy do takich szacunków daje frekwencja z dwóch ostatnich ligowych meczów biało-zielonych z Legią oraz Górnikiem Łęczna, które obejrzało odpowiednio 36500 i 23990 kibiców. Podopieczni trenera Jerzego Brzęczka rzutem na taśmę znaleźli się w górnej ósemce, co nie było łatwym zadaniem. Na zakończenie rundy jesiennej, czyli po 19 meczach, lechiści zajmowali z dorobkiem 21 punktów 13. lokatę w tabeli i mieli sześć punktów straty do plasującego się na ósmej pozycji Podbeskidzia. W ostatnich meczach gdańszczanie zamierzają zaprezentować się z jak najlepszej strony i spróbują powtórzyć osiągnięcie z poprzedniego sezonu, kiedy pod wodzą trenera Ricardo Moniza awansowali z ósmej na czwartą pozycję. "W siedmiu spotkaniach wywalczyliśmy wówczas 12 punktów. Teraz ponowie zajmujemy ósme miejsce i możemy patrzeć tylko w górę tabeli. Do czwartej lokaty tracimy jedynie dwa, natomiast do trzeciej - cztery punkty. Wszystko jest zatem jeszcze możliwe" - podsumował Lewandowski.<a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-S-polska-ekstraklasa-2014-2015-final,cid,3,rid,2257,sort,I" target="_blank">Terminarz i tabela grupy mistrzowskiej Ekstraklasy</a>