Gdy wydawało się, że "Kolejorz" ma już otwartą drogę do finału, gdański bramkarz obronił dwa rzuty karne w wykonaniu Filipa Marchwińskiego i Daniego Ramireza. Widząc co się dzieje, Kamil Jóźwiak był tak zdenerwowany, że posłał piłkę wysoko nad poprzeczką. Dzięki wygranej serii rzutów karnych Lechia zagra w finale Pucharu Polski, 24 lipca w Lublinie. Rywalem będzie Cracovia. - Przegraliśmy ostatnie pięć meczów z Cracovią, ale to w obliczu finału nic nie znaczy. Musimy w nim być bardziej agresywni, nie jesteśmy przecież słabszą drużyną od nich. Nie chodzi o obronę pucharu, a zdobycie kolejnego trofeum - powiedział telewizji klubowej Lechii, Zlatan Alomerović po meczu w Poznaniu. Abstrahując od serii rzutów karnych, bramkarz Lechii rozegrał w Poznaniu bardzo dobry mecz, po którym docenił klasę rywala. - Lech Poznań to bardzo dobra drużyna, mają piłkarzy o wysokich umiejętnościach. Wiedzieliśmy, że chcemy zamykać środek i przez długi czas to się udawało. Moder ma bardzo dobre uderzenie, Ramirez raz mnie pokonał, no cóż, taka jest piłka. Dobrze, że wcześniej Flavio strzelił bramkę, on zawsze znajdzie sposób, by to zrobić. My również mieliśmy swoje okazje. Najlepszą Egzon Kryeziu, który debiutował - powiedział Alomerović. W Ekstraklasie etat w bramce Lechii ma Duszan Kuciak, jednak Alomerović, gdy wchodzi do "klatki" w Pucharze Polski nie zawodzi. Tak było w poprzednim sezonie, tak jest i w tym. - Cztery miesiące nie grałem. Nie ma sparingów, w tej sytuacji nie trzeba szukać jakichś niezwykłych rzeczy, trzeba grać prosto. Rzuty karne? Można obronić dwa karne, można obronić i pięć. Czemu nie? Tajemnica? Trochę szczęścia, trochę psychologii - zakończył szczęśliwy bramkarz Lechii, Zlatan Alomerović. MS