Lechia wygrała po rzutach karnych (po dogrywce było 1-1), choć jeszcze kilkanaście dni temu przy Reymonta poległa 2-5.- Wtedy wyszliśmy na Wisłę wysokim pressingiem i ta taktyka nie poskutkowała, bo straciliśmy pięć goli. Teraz postanowiliśmy, że cofniemy się, będziemy czyhać na kontrataki i dzięki temu mieliśmy dogodne sytuacje, szczególnie w pierwszej połowie. Wiedzieliśmy, że rywale mają problemy z piłkami rzucanymi za linię obrony i mając szybkie skrzydła oraz Kubę Araka, stwarzaliśmy okazje - analizował spotkanie Lipski.Pomocnik Lechii nie ukrywa, że w tym sezonie Lechia jest zupełnie inny zespołem. W tamtym broniła się przed spadkiem, a teraz była już nawet liderem.- Poprzedni sezon był zupełnie nieudany. Zmiana trenera jednak dużo wniosła - mocno pracowaliśmy w okresie przygotowawczym i fizycznie czujemy się bardzo dobrze. Widać rękę szkoleniowca. Mamy też dużo młodych zawodników, którzy chcą coś udowodnić - podkreśla Lipski i dodaje:- Już zdobyliśmy tyle punktów, że górna ósemka powinna być. Liczę jednak, że na koniec sezonu będziemy w czubie tabeli. Skupiamy się jednak na najbliższych spotkaniach, ale dobrze, że wygraliśmy z Wisłą, bo wracać nad morze po porażce i 120 minutach gry, to nie byłoby nic miłego. O wygranej Lechii zdecydowały rzuty karne. W Wiśle przestrzelił Maciej Sadlok, za to gdańszczanie byli bezbłędni, choć uderzenie Lipskiego Michał Buchalik miał już na rękawicach. - Przede wszystkim cieszę się, że wpadło. Poczułem dużą ulgę, gdy piłka znalazła się w siatce. Michał wyczuł mój róg, ale jednak się udało - odetchnął pomocnik Lechii, który w wygranej zespołu miał duży udział, bo zaliczył asystę przy golu Michała Nalepy, a także to na nim czerwoną kartkę zarobił Zdenek Ondraszek.- To była pechowa kartka, bo z boiska nie wyglądało, że może być czerwona. Zdenek dzióbnął piłkę i wyprostowaną mogą trafił mnie w kolano, ale nic się nie stało. Musiałbym zobaczyć powtórkę, ale z patrząc z boiska, to czerwonej bym nie dał - przyznał Lipski. Zobacz zestaw par 1. rundy Pucharu Polski Piotr Jawor