Jeszcze przed wybuchem pandemii koronawirusa, w marcu gdański klub znalazł się pod lupą UEFA (<a href="https://sport.interia.pl/klub-lechia-gdansk/news-lechia-gdansk-klub-znalazl-sie-pod-lupa-uefa,nId,4365899" target="_blank">więcej TUTAJ</a>). Niestety nie został wyróżniony nagrodą fair play, ani nic w tym rodzaju. Lechia w komunikacje europejskiej unii piłkarskiej znalazła się w chlubnym towarzystwie Olympique Marsylia, a to dlatego, że oba kluby jako uczestnicy rozgrywek europejskich w sezonie 2019/20 miały obowiązek dostarczyć sprawozdania finansowe, a tego nie zrobiły. Lechia wyjaśniała, że stało się tak, ze względu na "trwające badanie sprawozdania finansowego przez nowego biegłego rewidenta, który w bardzo szczegółowy sposób bada dokumenty księgowe klubu, dotrzymanie tego terminu od samego początku było zagrożone. W maju badanie sprawozdania zakończyło się, a wynik sezonu 2018/19 został ustalony na 10 milionów straty (<a href="https://sport.interia.pl/klub-lechia-gdansk/news-lechia-gdansk-klub-zamknal-sezon-strata-w-wysokosci-10-milio,nId,4450383" target="_blank">więcej TUTAJ</a>). Sprawą zajęła się Izba Orzekająca Klubowej Komisji Kontroli Finansowej UEFA. To organ, który ukarał Manchester City dwuletnim zakazem udziału w rozgrywkach pucharowych. Na Lechię spadła o wiele łagodniejsza kara - grzywna w wysokości 25 tys. euro. Werdykt w Gdańsku przyjęto... ze spokojem: - UEFA uznała nasze wyjaśnienia, stąd najniższy możliwy wymiar kary - wyjaśnia Arkadiusz Bruliński, dyrektor Działu Komunikacji i Marketingu Lechii. MS