Festiwal bramek w ostatnim meczu Ekstraklasy w Gdańsku w 2018 roku rozpoczął Artur Sobiech, dobijając uderzenie Lukasza Haraslina. Była 14. minuta gry. Napastnik Lechii Gdańsk w meczu z Górnikiem Zabrze na tym nie poprzestał. W 55. minucie dopatrzył pędzącego na bramkę Filipa Mladenovicia, idealnie wyłożył mu piłkę, a Serb nie miał kłopotów, by zdobyć gola. Do bramki zabrzan trafiali też Rafał Wolski i Flavio Paixao. - Trener zdecydował się dzisiaj na taki skład. Wiadomo - każdy, jak dostanie szansę gry od pierwszej minuty, chce ją wykorzystać. Wiedzieliśmy, że jest to ostatnie spotkanie w tej rundzie i chcieliśmy nim podsumować ten dobry rok w naszym wykonaniu - skomentował po meczu Artur Sobiech. Piłkarz Lechii powiedział, że mecz był taki, jak cała jesienna runda, a 42 punkty na koncie gdańskiej drużyny to nie jest przypadek. - Dzisiejszy mecz był tego potwierdzeniem. Zdominowaliśmy to spotkanie, dobrze graliśmy w defensywie, przeprowadziliśmy fajne akcje do przodu - podsumował. - Myślę, że całą rundę graliśmy stabilnie, dzisiaj postawiliśmy tylko kropkę nad "i". Sobiech potwierdził, że od początku meczu z Górnikiem, piłkarzom Lechii towarzyszyła sportowa złość po tym, jak ostatnie dwa mecze zremisowali, a na dwa dni przez spotkaniem - po wygranej z Zagłębiem Sosnowiec - Legia Warszawa wskoczyła na fotel lidera Ekstraklasy. - Chcieliśmy wrócić na pierwsze miejsce - powiedział piłkarz Lechii. - I będziemy na pierwszym miejscu "zimować". Zawodnik skomentował też sytuację, kiedy asystował Mladenoviciowi w zdobyciu bramki. - Fajnie rozprowadziliśmy kontrę, dostałem piłkę za plecy, widziałem że "Mladzia" jest sam, podałem mu i cieszę się, że mógł pokazać "cieszynkę", że żona jest w ciąży - powiedział Artur Sobiech. Napastnik Lechii strzelił w tym sezonie cztery gole. Mladenović zaliczył swoje pierwsze trafienie. Łukasz Razowski z Gdańska Zobacz wyniki, terminarz i tabelę polskiej Ekstraklasy