Niecały tydzień temu trzech kluczowych graczy gdańskiego klubu zostało poinformowanych, że mogę sobie szukać nowych pracodawców. Niewiele słychać o ofertach dla Rafała Wolskiego, Sławomir Peszko może wybierać między Wisłami krakowską i płocką, wygląda, że najszybciej zatrudnienie znajdzie trzeci z banitów - Artur Sobiech. W poniedziałkowy wieczór polski i turecki internet obiegła wieść, że "Sobi" przebywa w Beleku, wraz ze swym menedżerem, Tomaszem Hajtą. Nie oczekują jednak przyjazdu drużyn Ekstraklasy (w tym Lechii 18 stycznia) do tureckiego kurortu, gdzie będą przygotowywać się do ligowego startu. Panowie dopinają szczegóły kontraktu napastnika z drugoligowym tureckim zespołem Fatih Karagumruk, mającym siedzibę w Stambule. Sytuacja jest cokolwiek dziwna, gdyż obok braku płatności, do tej pory Sobiech narzekał na oddalenie od żony Bogny, piłkarki ręcznej Borussii Dortmund. Jakby nie liczyć Turcja nie jest bliżej do Westfalii od Gdańska. Zdania, co do pobytu "Sobiego" w Lechii, są podzielone. 13 goli w 44 meczach ligowych to nie jest wynik dramatycznie słaby, chociaż liczono na więcej. Najbardziej istotne bramki zawodnik zdobył w ubiegłym sezonie w Pucharze Polski i tym zasłużył na miano "Króla Artura". Najpierw w półfinale jego gol dał zwycięstwo nad Rakowem Częstochowa (bramkową akcję zawodnik przypłacił wstrząsem mózgu), a w finałowym starciu na Stadionie PGE Narodowym Sobiech w doliczonym czasie gry pokonał Mariana Kelemena i lechiści wznieśli pierwsze po 36 latach przerwy trofeum. Dzięki tej bramce Artur już nigdy nie wyda grosza w żadnej z gdańskich restauracji. Paweł Mazurek Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy