Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy Peszko uważa, że podstawą wygranej w sobotnim meczu w Gdańsku będzie nie tylko determinacja. - Walka powinna iść w parze z piłkarska jakością, dlatego musimy wreszcie pokazać swoje umiejętności - podkreślił piłkarz Lechii. W ostatniej kolejce sezonu zasadniczego Lechia, która plasuje się na spadkowym 15. miejscu, w sobotę o godz. 18 podejmie Arkę Gdynia. - Każdy w naszym zespole ma świadomość, w jakiej znaleźliśmy się sytuacji i jak ważny jest to dla nas mecz. Musimy odmienić swoje notowania w tabeli, a możemy to uczynić w sobotę jedynie przez wielką determinację i zostawienie na boisku całego serca. Oczywiście to spotkanie z naszej strony nie może polegać na tym, że przez 90 minut będziemy grać długą piłką, robić wślizgi i kopać się z rywalem, bo taki styl będzie pasował raczej Arce, a my nie zamierzamy się do niego dostosować. Chcemy mieć kontrolę nad grą i rozgrywać swoje akcje - powiedział Peszko. Zawodnik "biało-zielonych" zdaje sobie jednak sprawę, że samo zaangażowanie nie zapewni gospodarzom w derbowej konfrontacji trzech punktów. - Musimy pokazać umiejętności, które na pewno też posiadamy. Bo walka powinna iść w parze z piłkarską jakością, a my przecież nie zapomnieliśmy jak się gra w piłkę. Mamy w składzie różnych reprezentantów, zawodników zarówno młodych jak i doświadczonych i spodziewam się efektownego widowiska. Zapowiada się niezła pogoda, murawa jest dobrze przygotowana, a ponad 20 tysięcy kibiców będzie dopingowało nas do zwycięstwa - dodał. Przed spotkaniem z Arką gdańszczanie zanotowali fatalną passę. "Biało-zieloni" nie odnieśli zwycięstwa w 11 kolejnych spotkaniach, a trzy ostatnie mecze pod wodza trenera Piotra Stokowca przegrali. - Mimo wszystko jest mały progres, ale nie przekłada się to na nasze zdobycze punktowe. Największym mankamentem jest to, że kiepsko zaczynamy mecze i tracimy pierwsi bramkę. Tak samo było w Kielcach, gdzie zaczęliśmy lepiej grać kiedy rywale objęli prowadzenie. Cały czas liczymy na przełamanie, ale te zwycięstwa nie nadchodzą. Drugą połowę meczu z Koroną możemy jednak uznać za światełko w tunelu - zauważył. Arka, która plasuje się na dziewiątej pozycji, wciąż ma szansę na awans do grupy mistrzowskiej. Peszko przekonuje, że niezłe wyniki gdynian nie są dziełem przypadku. - Ta drużyna lepiej gra, o czym świadczy także jej zwycięstwo z Legią, z którą my z kolei przegraliśmy. Miejsce w tabeli zobowiązuje, żeby podejść do gdynian z respektem. Dla nas, o czym wiele razy mówiłem, ten sezon jest już stracony i jedyne co nas ratuje i pozwoli wyjść z twarzą, to wygranie derbów. Walczymy jednak o coś więcej, bo nasza sytuacja jest krytyczna i zwycięstwo z Arką nie zapewni nam utrzymania. To będzie tylko pierwszy krok - ocenił. Bilans derbowych konfrontacji w Ekstraklasie jest korzystny dla Lechii, która w dziewięciu meczach zanotowała siedem zwycięstw, a dwa spotkania zakończyły się remisami. 3 listopada w ostatniej potyczce gdańszczanie po bramce w doliczonym czasie Flavio Paixao wygrali w Gdyni 1-0. - Wracamy pamięcią do tamtego meczu, bo wtedy też znajdowaliśmy się w ciężkiej sytuacji. Po blamażu 0-5 z Koroną, co było dla nas upokorzeniem na własnym stadionie, drużyna super zareagowała. Było wsparcie z różnych stron i teraz jest podobnie. Pomimo fatalnego miejsca w tabeli spotykamy się z sympatię i życzliwością kibiców. Ludzie mnie zaczepiają i zapewniają, że przyjdą na stadion, bo dla nich też jest to bardzo ważny mecz. Czujemy z ich strony wsparcie, ale też i presję. To jednak dobrze. Presja jest w sporcie potrzebna, bo wtedy widać, że każdemu na nas zależy. To również idealne spotkanie, aby się przełamać, zacząć wreszcie zdobywać punkty i odzyskać zaufanie kibiców - przyznał. Goście potrzebują wygranej, ale 33-letni skrzydłowy nie spodziewa się, że rywale zagrają w Gdańsku ofensywnie. - Wątpię, żeby Arka od razu frontalnie na nas ruszyła. Byłoby nam jednak na rękę, gdyby gdynianie zaryzykowali i się otworzyli, bo mielibyśmy wtedy więcej miejsca z przodu. Musimy być jednak na wszystko przygotowani. I mam nadzieje, że derby z Arką zagramy w tym sezonie jeszcze raz - podsumował Peszko.