Po 28 meczach Lechia zajmuje dziewiąte miejsce w ekstraklasie z punktem straty do wyprzedzającej ją Jagiellonii. Gdańszczanie mają jednak lepszy bilans bezpośrednich spotkań z białostockim zespołem, który w najbliższym meczu zmierzy się w Poznaniu z Lechem, a na zakończenie fazy zasadniczej zagra u siebie z Piastem Gliwice. - Jesteśmy w takiej sytuacji, że nie możemy patrzeć na rywali, analizować ich układu gier i liczyć, że stracą punkty. My sami pogubiliśmy ich wcześniej za dużo. Teraz musimy liczyć tylko na siebie i dlatego chcemy zrobić wszystko, aby w dwóch ostatnich meczach zdobyć komplet punktów. Uważam jednak, że w walce o górną ósemkę nie można jeszcze skreślać Cracovii, która ma punkt mniej od nas. Polska piłka jest nieprzewidywalna - dodał. W sobotę biało-zieloni spotkają się na PGE Arenie z Zagłębiem Lubin. W ostatniej kolejce te drużyny zanotowały identyczne wyniki - triumfowały bowiem na własnych stadionach 3-1. Lechia zwyciężyła Piasta Gliwice, a lubinianie Wisłę Kraków. - Recepta na zwycięstwo z Zagłębiem wydaje się prosta. W poprzednich meczach brakowało nam precyzji pod bramką rywali, natomiast w konfrontacji z Piastem byliśmy bardzo skuteczni. Trener Moniz postawił na ofensywę i na szybki odbiór piłki na połowie rywala, bo tam jest bliżej do ich bramki. Dość dobrze realizowaliśmy tę taktykę, bo zanotowaliśmy kilka przechwytów i także z tego brały się nasze sytuacje. Musimy zatem zagrać równie skutecznie jak w potyczce z gliwiczanami - zauważył. W tym sezonie lubinianie spisują się na obcych boiskach bardzo słabo. Najbliższy przeciwnik Lechii na wyjeździe wygrał tylko raz - 30 sierpnia zwyciężył w Chorzowie 2-0 Ruch. - Na wiosnę Zagłębie prezentuje się jednak zdecydowanie lepiej niż w pierwszej rundzie. Lubinianie grają nieźle i zdobywają punkty. Ich silną stroną jest bez wątpienia ofensywa, ale my także w ataku nieźle sobie radzimy. W sobotę na PGE Arenie zapowiada się interesujące widowisko, w którym nie powinno brakować dogodnych okazji. Mam nadzieję, że to my będziemy częściej cieszyć się po zdobytych bramkach. Nieważne jak, ale w sobotę musimy odnieść zwycięstwo - stwierdził. 26-letni boczny pomocnik bardzo dobrze wspomina pierwszy mecz tego sezonu z Zagłębiem 30 października gdańszczanie wygrali w Lubinie 3-1, a Grzelak strzelił jednego gola. - Było to jedyne moje trafienie, kiedy wszedłem na boisko w trakcie spotkania - przypomniał. Wychowanek Widzewa Łódź był z dorobkiem pięciu bramek najskuteczniejszym zawodnikiem Lechii w pierwszej rundzie, ale po przyjściu w przerwie zimowej Zaura Sadajewa i Macieja Makuszewskiego został zdegradowany do roli rezerwowego. Po raz pierwszy na wiosnę w podstawowym składzie pojawił się w ostatniej konfrontacji z Piastem i od razu zdobył bramkę. - Drużyna nie składa się tylko z 11 zawodników, ale także ze zmienników. W meczach, w których wchodziłem na boisko z ławki gola nie udało mi się strzelić, ale zawsze chciałem pomóc drużynie i zaprezentować się z jak najlepszej strony. Po zmianie szkoleniowca do spotkania z gliwiczanami były dwa dni. Mieliśmy różne gierki, podczas których każdy chciał się pokazać. Ricardo Moniz postawił akurat na mnie, a ja cieszę się, że odpłaciłem bramką. Jak widać zaufanie trenera sporo może dać zawodnikom. Wiem jednak, że muszę na nie zapracować nie tylko podczas meczów, ale w trakcie każdego treningu - podsumował Piotr Grzelczak. Przed meczem z Zagłębiem holenderski szkoleniowiec może mieć problemy z obsadą obu boków obrony Lechii. Kontuzjowani są bowiem występujący po prawej stronie Deleu i Christopher Oualembo, natomiast grający na lewej flance Nikola Lekovic również narzeka na uraz. Poza tym za czerwoną kartkę otrzymaną w spotkaniu z Piastem musi pauzować Sadajew.