Pasjonujący wyścig o tytuł najlepszego zespołu w kraju prawdopodobnie nie zakończy się w ostatniej kolejce, a wcześniej - może już za tydzień. Lech Poznań zgubił w Gdańsku trzy punkty, jeśli Legia pokona w niedzielę w Zabrzu Górnika, będzie mieć osiem oczek przewagi. Na dobrą sprawę wystarczy jej remis by rozstrzygnąć sprawę. Lechia w grupie mistrzowskiej osiągnęła niezłą formę. Załapała się do niej przy dużej dozie szczęścia, ale teraz praca trenera Ricardo Moniza daje już efekty. Przegrana z Legią była pechowa, zwycięstwo w Szczecinie - zasłużone. Także pokonanie Lecha nie jest dziełem przypadku. Na szczęście dla kibiców mecz na PGE Arenie był świetnym, jak na polskie realia, widowiskiem. Od początku obie drużyny postawiły na szybką grę, w której kluczowe były akcje skrzydłami. Krzysztofa Kotorowskiego z ostrego kąta próbował zaskoczyć Maciej Makuszewski, później niezłą szansę po kontrze dostał Szymon Pawłowski. Z czasem uwidoczniła się lekka przewaga Lechii w środku pola. Gościom nie wyszedł eksperyment z Hubertem Wołąkiewiczem w roli defensywnego pomocnika - były gracz Lechii prezentował się słabo. Podobnie zresztą brakowało zrozumienia między duetem stoperów: Marcinem Kamińskim i Paulusem Arajuurim. W 22. minucie wykorzystał to Zaur Sadajew. Czeczen wystartował do dalekiej piłki zagranej przez Pawła Dawidowicza, uciekł obrońcom i nie dał szansy Kotorowskiemu. Na odpowiedź Lecha nie trzeba było jednak długo czekać. Tuż przed polem karnym Lechii Kasper Hamalainen wyłuskał piłkę spod nóg Piotra Wiśniewskiego, Łukasz Teodorczyk natychmiast zagrał do wbiegającego w pole karne na drugim skrzydle Mateusza Możdżenia i było 1-1. Po tym golu Lech odzyskał animusz. Świetną szansę miał Luis Henriquez, ale gola zdobył... Sadajew. Piłkarz wypożyczony z Tereka Grozny dość długo aklimatyzował się w Gdańsku, ale teraz wyraźnie pomaga już Lechii. W 41. minucie kapitalną asystą popisał się Piotr Grzelczak. Miękko wrzucił piłkę na głowę Czeczena, który trafił do pustej już bramki. Lech nie miał już nic do stracenia, co jednak nie oznacza, że przeważał. Tempo gry po przerwie nieco spadło, w ostatnim kwadransie gdańszczanom brakowało już sił. Wcześniej mogli podwyższyć prowadzenie, bo szansę po kontrataku miał Grzelczak (w 47. minucie), a w końcówce także Sadajew (w 82. minucie). Lech stworzył sobie dwie znakomite sytuacje. Najpierw tuż przed swoim zejściem z boiska źle strzelił Gergo Lovrencsics, a chwilę po nim ogromnego pecha miał Teodorczyk. Napastnik Lecha kopnął futbolówkę po ziemi między nogami Deleu i Janickiego, ale piłka odbiła się od jednego słupka, później drugiego, aż w końcu wybił ją Dawidowicz. Lechia dowiozła więc wygraną do końca i poważnie zgłosiła swoje pucharowe aspiracje. Autor: Andrzej Grupa Lechia Gdańsk - Lech Poznań 2-1 (2-1) Bramki: 1-0 Zaur Sadajew (22.), 1-1 Mateusz Możdżeń (26.), 2-1 Zaur Sadajew (41.) Sędzia: Marcin Borski. Widzów: 16 628. Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz