Emocjami z tego spotkania można byłoby obdzielić całą kolejkę. Było 1-1 i końcówka spotkania, gdy w polu karnym padł Javi Hernandez. Kibice krzyczeli, trenerzy przy ławce zachowywali się jak rażeni prądem, a arbiter czekał na przerwanie gry. Gdy do tego doszło, po dłuższej konsultacji postanowił skorzystać z systemu VAR. Zajęło mu to dłuższą chwilę, po czym podyktował rzut karny. Piłkarze Lechii jeszcze protestowali, bo wcześniej piłkę ręką dotknął Adam Deja z Cracovii, ale sędzia Lasyk był nieugięty. Za moment do piłki podszedł Krzysztof Piątek i dał wygraną gospodarzom. - Co do rzutu karnego... Nie chcę mówić za dużo, wszyscy widzieli, co się wydarzyło. Czy mieć pretensje do sędziego? Nie wiem. Karny chyba był, ale zobaczmy co było 10-15 sekund wcześniej. Nie widzieć takiej ręki, to to jest na karę dla sędziego. Nie mamy punktów, Cracovia ma trzy i do nas traci już tylko dwa - przyznał Kuciak. Bramkarz Lechii nie miał jednak wątpliwości, że Lechia poniekąd jest sama sobie winna. - Mecz z Cracovią nie układał się nam od początku. Nawet po wyjściu na prowadzenie nie mieliśmy go pod kontrolą i daliśmy wyrwać sobie punkty. Nie zagraliśmy dobrze. Nie byliśmy tak dobrze zorganizowani jak w meczach z Arką Gdynia czy Wisłą Płock. Popełnialiśmy sporo błędów i mieliśmy dużo strat. Szybko straciliśmy gola na 1-1, choć trzeba oddać rywalom, że zdobyli naprawdę ładną bramkę. Szacunek dla dogrywającego i strzelającego - mówił Kuciak. Bramkarz Lechii był zły, że w ostatnich minutach jego kolegom nie udało się wypchnąć zawodników Cracovii z pola karego gdańszczan. Zamiast tego gospodarze sunęli z kolejnymi atakami. - Już drugi raz w tym sezonie dostajemy karnego w doliczonym czasie gry. Musimy zrobić cokolwiek, by piłka nie pojawiła się w naszym polu karnym, mamy ją trzymać jak najdalej od naszej bramki. Jak nie możemy wygrać, to powinniśmy zremisować i z Cracovią byłby to sprawiedliwy wynik, , bo to był mecz na remis - uważa Kuciak. Z Krakowa Piotr Jawor