- Odchodząc do Bełchatowa wiedziałem, że kiedyś wrócę do Lechii. I po dwóch latach to marzenie się spełniło. O aklimatyzację nie muszę się martwić. W Gdańsku chcę dobrze grać w piłkę i przypomnieć się kibicom. Najważniejsze, aby udowodnić i pokazać na boisku, że uwielbia się tę drużynę i jej sympatyków - stwierdził Buzała, który podpisał z klubem 2,5-letni kontrakt. Wychowanek Sparty Złotów wykonał już pierwszy krok do zrealizowania swojej deklaracji - w wygranym 4-0 sparingu z Polonią Warszawa zdobył dwie bramki. - To były moje pierwsze strzelone gole po powrocie do Lechii. Na razie pozytywnie oceniam swój początek, ale nikt nie będzie pamiętał o tych trafieniach, jeśli nie będę zdobywał bramek w ligowych spotkaniach. A wcześniej muszę wywalczyć sobie miejsce w wyjściowym składzie - dodał. Buzała przekonuje, że najlepiej czuje się w ataku. - Przez trzy ostatnie lata występowałem właśnie w tej formacji, niemniej nie ma większego znaczenia, gdzie wystawi mnie trener. Nie jestem osobą, która wybrzydza. Zagram tam, gdzie zadecydują szkoleniowcy, którzy być może na innych pozycjach będą chcieli wykorzystać moje atuty - zauważył. Z przyjściem Buzały, który był ulubieńcem gdańskich kibiców, wiąże się spore nadzieje. Wiele osób uważa, że to właśnie ten filigranowy napastnik zastąpi drugiego snajpera T-Mobile Ekstraklasy Abdou Traore, który w grudniu odszedł z Lechii. - Trenerzy obdarzyli mnie zaufaniem, a ja muszę zrewanżować się dobrą grą. Ciężko mnie jednak porównywać do Traore. To świetny piłkarz, ale też inny typ zawodnika. Abdou lubi dłużej utrzymać się przy piłce, jego domeną są rzuty wolne i karne. Raczej nie wychodzi też do prostopadłych podań, tylko sam lubi atakować z głębi pola i uderzać z dystansu. Poza tym nie mogę być jeszcze pewny miejsca w podstawowym składzie. Konkurencja do gry w ataku jest spora. Ja zostałem co prawda sprowadzony, ale z tego tytułu miejsca z urzędu w zespole nie dostanę - ocenił. Nowy napastnik biało-zielonych zdaje sobie sprawę ze swoich braków. A jednym z jego mankamentów jest bez wątpienia słabsza skuteczność. - To prawda, że miałem wiele sytuacji, z których nie wszystkie udało mi się wykorzystać. Nie jestem jednak piłkarską alfą i omegą. Nad wszystkim muszę ciężko pracować, a w mecze i treningi zawsze wkładam mnóstwo serca. Zapewniam również, że podczas pierwszego zgrupowania ciężko ćwiczyliśmy. Te zajęcie różniły się od tych, które miałem w Bełchatowie. We Władysławowie zdecydowanie więcej biegaliśmy, aby wypracować wydolność na odpowiednio wysokim poziomie. No i po to, żebym mógł zdobyć na wiosnę jak najwięcej bramek - podsumował Paweł Buzała.