Sadajew stracił miejsce w składzie Lechii po niedawnym spotkaniu z... Lechem Poznań (1-2), w którym zobaczył czerwoną kartkę za brutalny atak na nogi Łukasza Trałki. Został zesłany do drużyny rezerw, aż wreszcie zgłosił się po niego... Lech. Poznaniacy szukali napastnika mogącego wskoczyć w miejsce zwolnione przez Łukasza Teodorczyka, który w środę podpisał umowę w Kijowie. Lech chciał Sadajewa jeszcze przed rozpoczęciem tego sezonu, ale Lechia zdołała przedłużyć wypożyczenie piłkarza. - Po meczu z Lechią wiedzieliśmy, że jest możliwość ściągnięcia Zaura do Poznania. W minionym tygodniu odpadła nasza ostatnia alternatywa zastępstwa dla Łukasza Teodorczyka i skupiliśmy się na transferze Sadajewa. Wspólnie z nowym trenerem doszliśmy do wniosku, że drużynie brakuje agresji i pewności siebie. Te cechy gwarantuje nam Zaur i dlatego postanowiliśmy ściągnąć go do Poznania. To nasz pierwszy wspólny transfer z trenerem Maciejem Skorżą - mówi na klubowej stronie Lecha wiceprezes klubu Piotr Rutkowski. W umowie z Terekiem, szóstą drużyną rosyjskiej ekstraklasy, Lech zastrzegł sobie prawo pierwokupu Sadajewa. 25-letni napastnik nie zdobywa wiele bramek (dla Lechii strzelił tylko trzy, z tego dwie Lechowi), ale jest silny i... nadpobudliwy. W Lechu brakowało ostatnio graczy agresywnych, potrafiących wpłynąć na zespół w trudnej sytuacji. Czy takim piłkarzem będzie Sadajew, nie wiadomo. Działacze Lecha na to jednak liczą. "Kolejorz" chciałby przed zamknięciem okienka transferowego pozyskać jeszcze jednego piłkarza, a ma na to tylko dwa dni. W niedzielę o godz. 18 poznaniacy podejmą przy Bułgarskiej Cracovię. Autor: Andrzej Grupa