- Pierwsza połowa była bardzo zła w naszym wykonaniu, fatalna w każdym aspekcie. Straciliśmy dwie bardzo łatwe bramki i do tego Gergo (Lovrencsicsa - red.) - analizował spotkanie Skorża. - Próbowaliśmy w drugiej połowie odwrócić wynik, zmienić obraz gry, to nam się udało, ale byliśmy niedokładni i za mało skuteczni w polu karnym - dodał. - Jestem przerażony, że powtarza się historia z Krakowa i po kilku minutach gry tracimy bramkę, nie wiem co siedzi w głowach zawodników. Niestety, na chwilę obecną ewidentnie nie potrafimy sobie poradzić z grą na dwa fronty - nie ukrywał dużego problemu szkoleniowiec Lecha. - To był nasz jedenasty mecz w tym sezonie. Wprawdzie tylko Marcin Kamiński zagrał we wszystkich, ale po niektórych zawodnikach widać brak świeżości i dynamiki. Dziś duży ciężar spoczywał na piłkarzach nowych i młodych i widać było, że co innego być elementem w sprawnie działającej maszynce, a co innego, gdy na nich gra się opiera. Wiedzieliśmy już w poprzednim sezonie, że mamy tak naprawdę 12-13 zawodników, których trudno zastąpić i jak większa grupa wypadała to mieliśmy problemy - mówił Skorża. - W takich tarapatach jako trener chyba jeszcze w żadnym klubie nie byłem. Okoliczności są dosyć specyficzne i uczymy się dopiero nowej rzeczywistości dla nas. Nikt nie zakładał, że będzie to tak bolesna nauka - przyznał trener "Kolejorza" - Trzeba liczyć, że będziemy potrafili się pozbierać, ale też myślę jak to będzie wyglądało, gdy uda się awansować do Ligi Europejskiej. Jeśli tak jak teraz to idąc dalej w tym kierunku, możemy mieć bardzo duże kłopoty. Sytuacja wygląda bardzo źle, to, co zrobiliśmy w tych pięciu meczach, przechodzi najgorsze wyobrażenia - mówił załamany szkoleniowiec. Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz