<a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa-2012-2013,cid,3" target="_blank">Zobacz terminarz, wyniki, strzelców bramek i tabelę Ekstraklasy</a> Obaj uczyli się gry w piłkę w Lechu, choć tylko Reiss pochodzi z Poznania, a Linetty do stolicy Wielkopolski trafił z Damasławka - miasteczka na pograniczu Wielkopolski i Kujaw. Były kapitan drużyny latem skończył 40 lat, ma za sobą już 25 spotkań przeciwko Legii w lidze i Pucharze Polski. Pierwsze z nich - ponad 18 lat temu, gdy Linetty był... w brzuchu swojej mamy. Przebieg których spotkań były kapitan Lecha byłby w stanie od ręki odtworzyć? - Na pewno tego, gdy w 1998 roku strzeliłem Legii hat-tricka, bo zapewniliśmy sobie wówczas utrzymanie. No i z finału Pucharu Polski z 2004 roku, bo w Poznaniu dwa razy trafiłem, a ten mecz przesądził o zdobyciu trofeum - wspomina Reiss, który pół roku temu nawet nie liczył nawet na możliwość kolejnej potyczki z Legią. - Uśmiałbym się, gdyby ktoś mi to wówczas powiedział. Już nic w życiu nie będę przewidywał, bo za dużo się dzieje i nie ma sensu tak daleko wybiegać w przyszłość - twierdzi. Linetty rozegrał dopiero dwa mecze w ekstraklasie, ale zebrał za swoje występy bardzo pozytywne opinie. Kibice już widzą w nim zbawcę drugiej linii "Kolejorza", a szum wokół piłkarza nie podoba się trenerowi Mariuszowi Rumakowi. - Po meczu z Widzewem przeprowadziłem z nim rozmowę, bo spodziewałem się otoczki, która może towarzyszyć jego dobrym występom. Miałem rację, przeczytałem jakieś artykuły, które nie do końca mi się podobają. Może się zdarzyć tak, że Karol nie znajdzie się meczowej osiemnastce. To będzie znaczyło, że chcę go ochronić przed tą całą otoczką - mówił Rumak, który zaznaczył, że waha się co do tej decyzji. Porównywał też Linetty’ego do Szymona Drewniaka, który debiut zaliczył wiosną w prestiżowym meczu ze Śląskiem Wrocław, od razu w pierwszym składzie. - Podobna konstrukcja psychiczna - ocenił obu graczy trener Lecha. To by znaczyło, że 17-latek może jednak dostanie szansę. Sam Linetty nie chce robić wokół siebie szumu. - Nie zwracam uwagi na to, co się dzieje. Nie myślę teraz o przyszłości, gdzie będę w przyszłym roku grał. 40 tysięcy widzów na meczu? Byłem na San Sairo, gdy Milan grał z Barceloną, na trybunach siedziało 80 tysięcy kibiców. Wielkie przeżycie - przyznaje. W spotkaniu z tak ogromną frekwencję uczestniczył także Reiss, tyle że na boisku. - Chciałbym, aby na każde spotkanie w Polsce chodziły dziesiątki tysięcy ludzi i byśmy mogli co dwa tygodnie przy takiej publice występować. Miałem to szczęście, że występowałem w Bundeslidze, a tam podobne hity zdarzają się prawie co tydzień - przyznaje zawodnik, który w szatni spotyka się z zawodnikami o ponad 20 lat młodszymi. - Cieszę się, że dostają szansę gry. To nie tak, że Linetty mnie wygryzł ze składu, bo on grał w Łodzi, a ja nie. Mam okazję trenować z tymi młodymi chłopakami, widzę ile im jeszcze brakuje, a każde takie spotkanie oznacza dodatkowe doświadczenie. Karol miał świetne wejście do drużyny, może będzie mocnym punktem tego zespołu w przyszłości. Ale są i inni zdolni. A w szatni jesteśmy kolegami, nie ma żadnego "pan" - mówi Reiss, który nie musi motywować w szatni innych zawodników. - To nie jest potrzebne, każdy z nas zdaje sobie sprawę, jaką rolę w sercach kibiców Lecha pełni Legia Warszawa. Liczę, że wszyscy zagrają na sto procent możliwości, bo tylko wtedy możemy odnieść zwycięstwo. To jednak mecz, którego stawką są tylko trzy punkty. Pozostaje jeszcze prestiż, tak tę rywalizację traktujemy. A czy liczę na występ? Do każdego treningu podchodzę w pełni skoncentrowany i pierwszym moim celem jest załapanie się do kadry na ten mecz. A jeśli dostanę później szansę, to spełnię swoje marzenie. Postaram się wówczas grać najlepiej jak tylko umiem - stwierdził 40-letni zawodnik. Mecz Lech - Legia w niedzielę o godz. 14.30. <a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/lech-poznan-legia-warszawa,3611" target="_blank">Zapraszamy na relację na żywo w INTERIA.PL!</a> Autor: Andrzej Grupa