Podczas otwarcia wigilijnego spotkania środowiska piłkarskiego, prezes PZPN-u Zbigniew Boniek jako wzór sportowej postawy podał właściciela Lecha Poznań Jacka Rutkowskiego. - Siedzieliśmy razem podczas meczu Lech - Legia. Na trybunach 40 tys. ludzi, Legia strzela gola na 0-3, a Jacek mówi mi: "Ale ładna akcja Legii". W tak trudnym momencie dla swojego zespołu potrafił docenić klasę przeciwnika - chwalił prezes Boniek. - A co miałem powiedzieć, jak naszym nic nie wychodziło, marnowali sytuację za sytuacją? - pytał później retorycznie właściciel "Kolejorza". Zaskoczyła mnie jego drobiazgowa wręcz wiedza na temat piłkarzy Lecha. - Dlaczego słabiej wyglądał jesienią Murawski? Odpowiedź jest prosta - ten chłopak miał za krótki odpoczynek po Euro 2012, po zaledwie kilku dniach musiał się przygotowywać do nowego sezonu. Głowa nie zdążyła mu się oczyścić - tłumaczył prezes Rutkowski i zapewniał, że wie, co mówi, gdyż po intensywnym okresie pracy w swoim biznesie sam potrzebuje swego rodzaju resetu, dzięki któremu nabiera nowej energii, nowych pomysłów. Ucieszyła mnie deklaracja właściciela klubu, który ma w Ekstraklasie największą frekwencję - ponad 23 tys. ludzi na mecz, podczas gdy Lechia, Legia, Śląsk i Wisła mają średnio na trybunach około 15 tys. ludzi. - Lech Poznań nie jest na sprzedaż. Nigdy! I nie jest tak, że brakuje ewentualnych chętnych kontrahentów - podkreśla Jacek Rutkowski. To ważna deklaracja w dobie, gdy największe nawet kluby mają gigantyczne kłopoty finansowe (nawet Wisła i Legia z zaległościami płacowymi), a Józef Wojciechowski salwował się ucieczką z Polonii Warszawa oddając ją za symboliczną, jak na poniesione straty, kwotę pięciu mln zł. Choć właściciel coraz bardziej oddaje pałeczkę prowadzenia "Kolejorza" w ręce swego syna Piotra, sam aktywnie uczestniczy w obradach słynnego już komitetu transferowego Lecha. Jacek Rutkowski nie ukrywa, że dyskusje bywają gorące, by nie rzec - burzliwe. Wstępnie plany transferowe na zimę były bogate, ale zmienił je raport rady nadzorczej spółki. Nie znaczy to jednak, że "Kolejorz" nie wykona ruchów transferowych. - Uczymy się na błędach i z pewnością tych popełnionych po mistrzostwie Polski nie popełnimy - deklaruje właściciel Lecha mając na myśli zbyt duże wydatki na transfery, które klubowi w pewnym momencie odbiły się czkawką. W tej sytuacji komitet transferowy będzie miał ciężki orzech do zgryzienia. Wzmocnić zespół, a zwłaszcza jego ofensywę, młodymi piłkarzami, którzy zostaną sprowadzeni bez szastania pieniędzmi. Trener Lecha Mariusz Rumak ma rację mówiąc na łamach "Piłki Nożnej": - Liczę na jakość, a nie ilość sprowadzanych piłkarzy. Autor: Michał Białoński