Na początku sezonu piłkarze poznańskiego Lecha postraszyli swoich rywali: najpierw sięgnęli po Superpuchar Ekstraklasy, bez większych problemów awansowali również do czwartej rundy eliminacyjnej Ligi Europejskiej. Wygrali też dwa pierwsze ligowe mecze: z Piastem Gliwice (3:1) oraz Koroną Kielce (5:0) Prawdziwym testem dla poznańskiego zespołu miał być jednak pojedynek z Polonią Warszawa (2:4). Lechici go dość niespodziewanie, ale zasłużenie oblali. Wielu sympatyków poznańskiej drużyny po starciu z "Czarnymi Koszulami" mówiło o wypadku przy pracy, braku sportowego szczęścia. Inni podkreślali też, że zbyt wcześnie krytykuje się trenera Jacka Zielińskiego i zawodników. W kolejnych dwóch spotkaniach nie było również zbyt wielu powodów do optymizmu - delikatnie rzecz ujmując. Nerwową atmosferę uspokoił trochę zwycięski mecz czwartej rundy eliminacyjnej Ligi Europejskiej z belgijskim Club Brugge (1:0). Po tym starciu piłkarze chyba ponownie zaczęli bujać w obłokach. Znów nabrali przekonania, że mecze same się będą wygrywać! Nic bardziej mylnego, o czym poznańscy piłkarze przekonali się w ostatniej kolejce na Stadionie Ludowym w Sosnowcu, gdzie zasłużenie ulegli popularnym "Pasom" (0:1). Poznaniacy byli w niedzielę przede wszystkim znów bardzo nieskuteczni. Popełniali też po raz kolejny sporo błędów w defensywie. Co jeszcze bardziej zaskakujące, zabrakło im cech wolicjonalnych, nie walczyli na sto procent. Brakowało też dzikości, zapamiętania w ataku. Tak charakterystycznego wcześniej dla "Kolejorza" prowadzonego przez trenera Franciszka Smudę. W kontekście rewanżu z FC Brugge niepokojący jest również fakt, iż żaden z zawodników Lecha nie potrafi wziąć na siebie odpowiedzialności za wynik. Jakby tego było mało, w fatalnej formie są napastnicy drużyny z Poznania - Hernan Rengifo i Robert Lewandowski, którzy w ostatnim meczu ani razu nie uderzyli celnie na bramkę rywali. Ostatnio więcej aktywności od "Renifera" czy "Lewego" wykazują ich menadżerowie, walczący o znaczne podwyżki dla piłkarzy. Czy zasłużone? O tym przekonamy się już niebawem. Jeśli "Kolejorz" przegra w Belgii, powstały jakiś czas temu mit o silnej ekipie z Poznania dobiegnie do końca. Dlatego rewanż z FC Brugge, to dla graczy ze stolicy Wielkopolski ostatnia szansa na zyskanie miana drużyny eksportowej. Po szczęśliwej wygranej 1:0 we Wronkach "Kolejorz" ma niezłą sytuację wyjściową przed rewanżem, ale nie może grać tak nierozważnie w defensywie, jak przed tygodniem, gdyż jeśli to się powtórzy, zaliczka okaże się zbyt skromną. Łukasz Klin, Poznań CZYTAJ TEŻ: <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/liga-europejska/news/naszym-celem-jest-zbudowanie-wielkiego-lecha,1357453">Andrzej Kadziński: Naszym celem jest wielki Lech!</a> <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/wiadomosci/lech-poznan/news/roman-kolton-szalone-godziny-lecha,1356626,4649">Roman Kołtoń: Szalone godziny Lecha</a>