Do tej pory stadion w Poznaniu nie miał nazwy - był po prostu Stadionem Miejskim. Dziś władze operatora obiektu, Lecha Poznań oraz spółki telekomunikacyjnej Inea SA podpisały umowę, która będzie obowiązywała pięć lat. Kwota transakcji nie została podana. - To tajemnica handlowa - powiedział Klimczak. Kilka tygodni temu Lech skutecznie renegocjował umowę z władzami miasta. Zgodnie z poprzednią musiałby zapłacić miastu 30 proc. od wartości umowy, ale nie mniej niż milion złotych. Teraz nie musi oddawać nic. Jak przyznał prezes Inei Janusz Kosiński, rozmowy między jego firmą a Lechem trwały od początku roku. - Zamknęliśmy część rozmów dotyczącą nazwy stadionu. Czy nasza współpraca będzie szersza, zobaczymy w przyszłości - stwierdził Kosiński. Dlaczego obiekt w Poznaniu będzie miał w nazwie słowo "stadion", a nie "arena"? - Po pierwsze - tak lepiej brzmi. Po drugie - wzięliśmy pod uwagę głos kibiców, którzy preferowali nazwę "stadion". Po trzecie: większość, o ile nie wszystkie obiekty w Polsce, mają w nazwie słowo "arena", a my chcieliśmy się wyróżnić - przyznał dyrektor generalny Inei Tomasz Zmyślny. - Mecze na tym obiekcie budzą takie emocje, jakie my chcemy budzić u Wielkopolan. Między przedstawicielami naszych spółek jest dobra chemia - stwierdził prezes Kosiński. - Chcemy wypromować stadion w całym regionie, bo wielu Wielkopolan nie miało jeszcze okazji go odwiedzić - dodał Zmyślny. Formalnie umowa już obowiązuje, ale faktycznie zacznie działać od 1 lipca, czyli już po koncercie Alicii Keys. Spółka Inea od lat finansuje sport w Poznaniu - do tej pory wykładała pieniądze głównie na koszykówkę kobiecą. Autor: Andrzej Grupa