- Sukces rodzi się w bólu. Nie ma prądu, jest ból - skomentował trener Lecha. Co do meczu Smuda mówi tak: - Wiemy co nas czeka i jak mamy do tego podejść. Nie będę wchodził w detale. Czasami przeciwnika można perfekcyjnie rozpracować, jednak w momencie wyjścia na boisko wszystko pryska jak bańka mydlana. Uważam, że zrobiliśmy wszystko w trakcie przygotowań, aby dobrze poznać Włochów. Teraz wszystko zależy od jutrzejszego dnia. Nie mamy nic do stracenia, tylko dużo do zyskania. Na początku wszyscy mówili nam, że los się uśmiechnął. Udine to dobry zespół. Może mieli chwile słabości, ale teraz wrócili na wyżyny. Trzeba się ich bać! - podkreśla "Franz". - To moje trzecie starcie z Włochami o dalszą fazę w pucharach - myślę, że tym razem się powiedzie. Chociaż sztuka będzie bardzo trudna. Pogoda do gry jest dobra. Włosi to nie Hiszpanie, są przyzwyczajeni do takich warunków. Padło pytanie o to, jak się gra Lechowi bez dwóch trybun. Smuda przekazał je obecnemu na konferencji Rafałowi Murawskiemu. Natomiast sam odpowiedział żartobliwe - Przeciąg niesamowity, ale za to nikt mi z tyłu nie "nadaje". A wiele razy słyszałem tam niemiłe słowa - przypomniał z uśmiechem "Franz". Maciej Borowski, Poznań