- Gdy pracowałem w Arabii, to chyba obejmowałem zespół, który był w strefie spadkowej, ale szybko udało się nam z niej wydostać. Bycie na ostatnim miejscu w tabeli to nic przyjemnego, to uwierający ciężar. Staram się jednak na to nie patrzeć, ale na piłkarzy i treningi. Moment odbicia się z dna powinien być bliski - uważa Skorża. Lech nie wygrał siedmiu meczów ligowych z rzędu, pięć ostatnich przegrał. To właśnie ta czarna passa zepchnęła go na ligowe dno. W sobotę może się jednak z niego wydostać - wystarczy, że pokona Górnika Zabrze. 14-krotni mistrzowie Polski są bowiem zaledwie o jedną pozycję wyżej, z jednym punktem więcej w dorobku. Ostatnio pokonali jednak 2-0 Śląsk Wrocław i dlatego przeskoczyli lechitów. Skorża nie ukrywa, że próbuje zrozumieć mechanizm, który zepchnął jego drużynę tak nisko. - Chciałbym wiedzieć, dlaczego to się zdarzyło i co właściwie o tym zadecydowało. Miałem już trudne momenty w karierze, ciężki był pierwszy sezon w Legii. W Lechu co jakiś czas zdarzają się podobne rzeczy, zwykle jesienią, ale teraz był też na wiosnę, gdy przegraliśmy w Stargardzie Szczecińskim. Zaraz po tym spotkaniu graliśmy pod ogromną presją w Bełchatowie, ale jakoś sobie poradziliśmy. Po przegranym finale Pucharu Polski też mówiono, że ten zespół nie będzie już walczył o mistrzostwo Polski. Trzeba szukać recepty, by wyjść z tego wszystkiego jeszcze silniejszym i nie powielać już błędów. Co roku o tej porze Lech miał jakieś problemy, okres przygotowawczy jest jego piętą achillesową i to trzeba zmienić - analizuje Skorża. Jego zdaniem najważniejsze teraz są kolejne zwycięstwa. Pierwsze Lech odniósł w Pucharze Polski, choć... sam nie zdobył gola. Napastników "Kolejorza" wyręczył stoper Ruchu Chorzów Rafał Grodzicki - samobójczym strzałem. - Pan Łukasz (Borowicz - rzecznik Lecha - red.) powiedział mi, że w którejś gazecie napisano, że jeszcze się nie przełamaliśmy, bo nie strzeliliśmy bramki. Ja mam inny pogląd. Gdybyśmy z Ruchem przegrali 4-5, to by znaczyło, że się odblokowaliśmy? Zwycięstwa mogą nas zbudować. Jestem pewny, że jeżeli będziemy tak kreatywni jak w środę i stworzymy choć trzy czwarte tych sytuacji, to się przełamiemy strzelecko. W tym elemencie też będziemy lepsi - dodaje Skorża. W sobotnim spotkaniu w ekipie Lecha nie wystąpi tylko kontuzjowany kapitan - Łukasz Trałka. Na pozycji defensywnego pomocnika zastąpi go zapewne Abdul Aziz Tetteh, który bardzo dobrze spisywał się w meczu z Ruchem. Być może po kontuzjach gotowi do gry będą Marcin Robak i Maciej Gajos. - Marcin jest grupie zawodników, który będą na rozruchu w sobotę rano, a po tym rozruchu zadecyduję, kto znajdzie się w osiemnastce. Od niego będzie zależało, czy po wyleczeniu urazu jest już mentalnie gotowy do wejścia na boisko - mówi Skorża, który cieszy się z determinacji Gajosa. - Pokazuje charakter w ważnym momencie i myślę, że bardzo szybko zobaczymy go w grze. Ponadto gotowy do pełnego występu ma być już Kasper Hamalainen, a swoją szansę dostanie także Darko Jevtić. Skorża jest przekonany, że właśnie poprzez częstą grę Szwajcar szybciej wróci do dyspozycji z zeszłego sezonu. Piłkarze Lecha, podobnie jak podczas pucharowego spotkania z Ruchem, znów mogą liczyć na żywiołowy doping swoich kibiców. Na początku tygodnia doszło do spotkania przedstawicieli Stowarzyszenia Kibiców Lecha Poznań z kapitanem zespołu Łukaszem Trałką, a jego efektem była akcja wśród kibiców, zachęcająca do przyjścia na mecze z Ruchem i Górnikiem oraz dopingowanie drużyny. - Z trybun uzyskaliśmy dużą pomoc, to coś było nam bardzo potrzebne. Aż strach pomyśleć, co by się działo, jak w meczu z Podbeskidziem, po trzeciej zmarnowanej sytuacji. Nieustanny doping nas budował i zawodnicy uwierzyli w siebie. W tym momencie taka pomoc jest dla piłkarzy najbardziej potrzebna - uważa Skorża. Mecz Lech - Górnik - w sobotę o godz. 20.30. Andrzej Grupa <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa-2015-2016,cid,3" target="_blank">Ekstraklasa - zobacz wyniki, strzelców, składy, terminarz i tabelę</a>