Lech po wygranej 1-0 w Szczecinie traci siedem punktów do Pogoni i Rakowa - te dwa zespoły zajmują drugie i trzecie miejsce w PKO Ekstraklasie. Do końca sezonu zostało 10 kolejek, więc śmiało można powiedzieć, że wygrana nad "Portowcami" przywróciła poznaniakom nadzieje na kwalifikację do pucharów. - Niech ten mecz będzie początkiem tego wyjścia na prostą, choć wygraliśmy trzeci raz z rzędu w lidze - mówił trener Żuraw. Jego zdaniem drużyna dobrze zaprezentowała się w pierwszej połowie meczu z Pogonią, a w drugiej dała się zepchnąć do obrony. - Przed przerwą graliśmy wysokim pressingiem, nie daliśmy Pogoni rozwinąć skrzydeł. A do tego udało się zdobyć bramkę. W drugiej części obraz się zmienił, Pogoń naciskała, ale mieliśmy kilka okazji, by szybciej zamknąć to spotkanie - oceniał Żuraw. I dodał: - A tak to musieliśmy walczyć do końca. Brawa jednak dla chłopaków, bo Pogoń nie zwykła przegrywać u siebie, więc tym bardziej to zwycięstwo jest dla nas cenne - mówił trener Lecha. Poznaniacy zmazali więc po części plamę za grudniowe spotkanie tych drużyn przy Bułgarskiej, gdy Lech przegrał aż 0-4. Lech Poznań wciąż osłabiony W meczowej kadrze znalazł się już Lubomir Szatka, ale Słowak jeszcze się na boisku nie pojawił. Po raz kolejny zabrakło za to Michaela Ishaka - w efekcie w końcówce meczu piłkę musiał przetrzymywać młody Filip Szymczak. Miał zresztą dwie bardzo dobre okazje bramkowe, ale zabrakło tu podjęcia odpowiedniej decyzji o strzale. - Wiemy, że Filip jest młodym piłkarzem, który potrzebuje czasu. Michael już normalnie trenuje, ale nie czuł się na tyle pewnie, by dzisiaj zagrać. Na pewno będzie w stu procentach gotowy na następne spotkanie - powiedział Żuraw. To kolejne spotkanie Lech zagra w Poznaniu z Piastem Gliwice - w niedzielę 14 marca. Andrzej Grupa