W połowie września sytuacja Lecha była katastrofalna: zajmował ostatnie miejsce w lidze, kompromitacja następowała w każdym kolejnym spotkaniu. To wtedy doszło do pierwszej rewolucji - władze klubu ogłosiły, że mecze ligowe będą stawiane ponad pucharowymi. Jednocześnie prezes Klimczak zaznaczył, że ewentualne premie za wyniki z fazy grupowej Ligi Europy będą zależne od lokaty w lidze po ostatniej grudniowej kolejce. "Przegląd Sportowy" podał, że piłkarze mają być w czołowej piątce, wtedy dostaną pełne wypłaty. Piątą pozycję poznaniacy mogą zajmować już w niedzielę ok. godz. 17.20. Warunkiem jest pokonanie Zagłębia Lubin, które w tabeli jest o oczko wyżej od siódmego "Kolejorza". Jednocześnie lechici przeskoczyliby Ruch Chorzów, który w piątek uległ Jagiellonii aż 0-4. W efekcie w przyszłą niedzielę w Gliwicach Lech broniłby piątej lokaty. Mecze z Zagłębiem Lubin, podobnie jak z FC Basel, mogą już kibiców Lecha nudzić. Z mistrzem Szwajcarii "Kolejorz" zagrał od końca lipca aż cztery razy i za każdym razem schodził z boiska pokonany. Przeciwko Zagłębiu poznaniacy grali trzykrotnie - raz w ekstraklasie i dwukrotnie w Pucharze Polski. Pierwszym mecz ligowy zakończył się upokorzeniem Lecha, który przegrał tylko 1-2 po trafieniu Marcina Robaka w ostatniej akcji, ale był o klasę gorszy. Oba spotkania pucharowe Lech wygrał 1-0, ale równie dobrze wynik mógł być odwrotny. To po rewanżu, niemal dokładnie miesiąc temu, trener Zagłębia Piotr Stokowiec odgrażał się, że za miesiąc do Poznania przyjedzie inna drużyna i po lepszy wynik. - Oby to odgrażanie skończyło się tak, jak nasze przed Basel, wtedy to my będziemy zadowoleni. Rozumiem jednak Piotrka, to normalna rzecz. Zagłębie potrafi grać w piłkę, ma więcej punktów, jest przed nami. Szykuje się fajne widowisko, bo z jednej strony jest zespół, który ma bardzo wysokie morale, a z drugiej taki, co pnie się w górę. Nie chcemy, by Zagłębie przerwało nam passę - mówi trener Lecha Jan Urban. Jego zdaniem faworytem jest Lech, który wygrał pięć ostatnich meczów ligowych i gra na swoim stadionie. - Na naszych rywalach nie ciąży jednak żaden stres, nie ma wielkiej odpowiedzialności w tym meczu. Oni mają dużo więcej do wygrania niż do stracenia - uważa szkoleniowiec "Kolejorza". Lechici mogą być nieco zmęczeni po czwartkowym meczu z FC Basel, na dodatek wciąż niezdolni do gry są: Kebba Ceesay, Dariusz Dudka, Marcin Robak i Gergo Lovrencsics. W Zagłębiu pauzuje tylko kontuzjowany Sebastian Bonecki. Lech może mieć także inny problem w kontekście meczu z Piastem - w tej chwili po trzy żółte kartki mają aż trzej obrońcy: Tomasz Kędziora, Marcin Kamiński oraz Tamas Kadar. Kolejna w meczu z Zagłębiem wyeliminuje ich ze starcia z liderem, a zwłaszcza dla Kędziory Urban nie ma w tej chwili zmiennika. - Mamy teraz tylko pięciu obrońców, ale trudno komuś powiedzieć, by nie złapał kartki. Jedyne co możemy, to tylko przypomnieć, by nie było jakiegoś głupiego upomnienia za protesty czy odkopnięcie piłki. Takie są nierozsądne, a te otrzymane w ferworze walki można zrozumieć. Wówczas wymaganie od piłkarza powstrzymania się walki raczej nie pomaga - uważa Jan Urban.