- Nikt nie mówił, że będzie dzisiaj łatwo - powiedział tuż po końcowym gwizdku arbitra zdobywca zwycięskiej bramki. - W pierwszej połowie szczerze przyznam, że zagraliśmy koszmarnie. Tak jakbyśmy byli wszyscy jeszcze myślami przy ostatnim spotkaniu w Krakowie. Trochę zlekceważyliśmy rywala. Chyba myśleliśmy, że wygramy na stojąco. Uspokoiła nas nieco bramka Bartka Bosackiego, ale mimo gola, to goście grali lepiej, ładniej i skuteczniej - relacjonował nieco podenerwowany pomocnik Lecha. - Gdańszczanie doprowadzili do wyrównania. Mieli też inne okazje, ale na szczęście na posterunku albo byli obrońcy, albo Krzysiek Kotorowski. W przerwie w szatni padło wiele ostrych słów, które na nas podziałały i zmotywowały na tyle, że mimo, że nie zagraliśmy rewelacyjnego meczu, to potrafiliśmy wygrać. A to też jest przecież sztuka - dodał filigranowy piłkarz. - Piłka nożna to na szczęście nie jazda na łyżwach. Tutaj nie przyznaje się not za styl. Teraz na styl i naszą grę narzekają pewnie wszyscy, ale za kilka dni o tym zapomną, a w tabeli trzy punkty przecież będą. A to zawsze jest dla nas najważniejszy cel. Ważne jest też dla nas, że nadal walczymy o mistrzostwo Polski - stwierdził Peszko. Łukasz Klin, Poznań Czytaj także <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/news/peszko-uratowal-lecha,1471245">Przeczytaj relację z meczu Lech Poznań - Lechia Gdańsk 2-1</a> <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/wiadomosci/lech-poznan/news/lech-przytlumiony-po-wisle,1471374,4649">Lech przytłumiony po Wiśle</a>