Bilans starć tych drużyn w Wielkopolsce jest dla Jagiellonii co najmniej wstydliwy - komplet dziewięciu wygranych poznaniaków i bilans bramek 25:2 na ich korzyść. Za Lechem przemawia też pozycja w tabeli i dyspozycja w ostatnich spotkaniach. Z drugiej jednak strony Jagiellonia nie przegrała jeszcze na wyjeździe, podobnie zresztą jak Lech u siebie. Mecz tych drużyn ma kilka dodatkowych smaczków. Większość z nich skupionych jest wokół trenera gości Tomasza Hajty. Po sierpniowym spotkaniu z Estonią w Tallinnie szkoleniowiec Jagiellonii powiedział w wywiadzie dla Polski The Times: "Ciągła obecność w kadrze Murawskiego zakrawa na kpinę. W ogóle uważam go za największą pomyłkę całej polskiej ligi". W ostatnich dniach Hajto prostował, że chodziło mu wyłącznie o występy lechity w reprezentacji, a nie w klubie, podobnie zresztą jak w przypadku Sebastiana Boenischa. Niesmak jednak pozostał. - Takie rzeczy nie są w stanie nas zdekoncentrować. Historia z Rafałem mnie nie zirytowała, ale zastanawiam się, jak można takich wypowiedzi udzielić. Ocena nie jest prawdziwa, bo żeby była prawdziwa, to trzeba widzieć piłkarza na co dzień, na treningach, ile daje zespołowi. Nie zauważyłem, by to miało jakikolwiek wpływ na szatnię, a słowa te trener Hajto wypowiedział dawno temu - przyznaje Mariusz Rumak. Przed tygodniem Jagiellonia zremisowała w Krakowie z Wisłą 0-0, co niemal graniczyło z cudem. "Jaga" nie oddała bowiem ani jednego celnego strzału. Po tym spotkaniu Hajto stwierdził, że "Lech nie ma takiej siły ofensywnej jak Wisła". Rumak odpowiada: - Czy tak jest? To trudne pytanie, bo nie wiem, czy Wisła strzeliła więcej bramek od Lecha. Jeśli ktoś zna odpowiedź na to pytanie, to niech odpowie - ironizuje poznański szkoleniowiec. Po ósmej kolejce piłkarze z Poznania mieli trzynaście bramek - to więcej niż Wisła (sześć) i Jagiellonia (pięć) razem wzięte. W piątek "Biała Gwiazda" zdobyła w Łodzi gole numer siedem i osiem. - Liczba strzelonych bramek to efekt pracy całego zespołu, a nie tylko napastników. Tak samo oni muszą bronić, by drużyna dobrze spisywała się w defensywie. My straciliśmy dotąd tylko cztery bramki, a to dobry wynik - uważa Rumak. Ciekawie w tym spotkaniu zapowiadają się pojedynki Manuela Arboledy i Euzebiusza Smolarka - o ile do nich dojdzie. Kolumbijczyk znów jest w "Kolejorzu" filarem na środku obrony, "Ebi" może być jednak tylko rezerwowym. Półtora roku temu, jeszcze grając w Polonii Warszawa, Smolarek uderzył Arboledę i wyleciał z boiska. Później tłumaczył, że rywal wkładał mu palec "tam, gdzie on sobie nie życzy". Do tego wszystkiego dodajmy jeszcze powrót do Poznania Tomasza Bandrowskiego, który z Lechem zdobywał mistrzostwo i Puchar Polski. Miał też jednak i kłopoty zdrowotne, na dodatek opuszczał mecze, choć lekarze twierdzili, że jest zdrowy. Podobnie było już w tym sezonie w Białymstoku, o co pretensje do piłkarza miał trener Hajto. W Lechu zabraknie tylko pauzującego za kartki Kebby Ceesaya, a jego miejsce na prawej obronie zajmie prawdopodobnie Hubert Wołąkiewicz. Wraca za to Mateusz Możdżeń, który odpauzował już dwa spotkania za uderzenie Razacka Traore w meczu z Lechią. W Jagiellonii nie wystąpi Tomasz Porębski. - Zespół z Białegostoku jest bardzo nieprzewidywalny, bo trener Hajto mocno rotuje składem. Spróbujmy jednak przewidzieć ich ustawienie i sposób grania, co np. w meczu z Piastem udało się w stu procentach. To jednak nie my będziemy dopasowywali się do gry przeciwnika, a on do naszej. Koncentrujemy się na sobie - przyznaje Rumak, który przyrównuje "Jagę" do gdańskiej Lechii. - To zupełnie inny zespół od Ruchu, Piasta, Górnika czy Pogoni, z którymi graliśmy w Poznaniu. Najbliżej mu do Lechii, z którą przegraliśmy. Dlatego Jagiellonia jest groźna. Tyle że z Lechią graliśmy na wyjeździe, a na naszym stadionie mecze wyglądają zupełnie inaczej - kończy trener "Kolejorza". Mecz Lecha z Jagiellonią rozpocznie się w sobotę o godz. 18. Andrzej Grupa <a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/lech-poznan-jagiellonia-bialystok,3585" target="_blank">Zapraszamy na relację NA ŻYWO z meczu Lech - Jagiellonia</a>