- Nie chcę analizować na gorąco, ale obok tego meczu nie można przejść obojętnie i trzeba wyciągnąć wnioski - stwierdził stanowczo Nawałka, a to oznacza, że w Lechu zrobi się gorąco. Piłkarze "Kolejorza" muszą przygotować się na to, że usłyszą mocne słowa krytyki pod swoim adresem.Po pierwszej połowie podopieczni Nawałki przegrywali w Legnicy 0-2. Już w 4. minucie beniaminek objął prowadzenie po błędzie Jasmina Buricia. Bramkarz Lecha niepewnie odbił piłkę po strzale z rzutu wolnego Petteriego Forsella. Dopadł do futbolówki Bożo Musa i umieścił ją w siatce. Przy drugim golu Burić nie miał nic do powiedzenia. Cudownym uderzeniem z dystansu popisał się Forsell.- Pierwsza część tego starcia była nie do przyjęcia - podsumował krótko pierwsze 45 minut Nawałka. W szatni "Kolejorza" musiały w przerwie paść mocne słowa. Lech rozpoczął drugą połowę z animuszem i strzelił nawet kontaktowego gola, którego autorem był Maciej Gajos. Wtedy jeszcze goście mogli liczyć na to, że są w stanie odwrócić losy rywalizacji. Marzenia "Kolejorza" przerwał Omar Santana, który wykorzystał rzut karny. Lech odpowiedział tylko trafieniem Joao Amarala w doliczonym czasie gry.- W drugiej połowie, kiedy strzeliliśmy gola było jeszcze kilka przestojów. Tak naprawdę grać zaczęliśmy, kiedy straciliśmy trzecią bramkę - ocenił trener "Kolejorza".- Gratulacje dla Miedzi Legnica i dla jej trenera. Wywalczyli trzy punkty. My oczywiście mamy olbrzymi niedosyt po tym spotkaniu, szczególnie kiedy wejście w mecz jest fatalne - podkreślił Nawałka."Kolejorz" zamiast zbliżyć się do czołówki musi oglądać się za siebie. Poznaniacy zajmują obecnie piąte miejsce w tabeli z dorobkiem 39 punktów. Mają zaledwie cztery "oczka" przewagi nad Wisłą Kraków, która jest 10. Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy