Ekstraklasa: Wyniki, strzelcy bramek, tabela i terminarz - Czy wziąłbyś przed meczem w ciemno remis? - zapytał jeden z dziennikarzy stopera Lecha Marcina Kamińskiego. - Jedziemy po zwycięstwo, chcemy tam wygrać, tylko to nas interesuje - odpowiedział obrońca "Kolejorza". - Takie zwycięstwo da nam kopa na kolejne spotkania - dodał skrzydłowy Szymon Pawłowski, który nie zwraca uwagi na to, że w tym roku Legia dwukrotnie pokonała już Lecha przy Łazienkowskiej (1-0 i 2-0). - Tamte mecze to już historia. Mamy swój plan i za wszelką cenę chcemy wygrać - ucina piłkarz. Za Legią przemawia wszystko - własny stadion i kibice, wysoka forma drużyny, szeroka kadra, w której jednego kontuzjowanego piłkarza zastępuje drugi na podobnym poziomie. Do tego dochodzą mecze z Lechem w dwóch ostatnich sezonach - z pięciu legioniści wygrali cztery, a raz zremisowali. Lech ma z kolei problemy kadrowe - do stolicy pojechał bez sześciu graczy, z których każdy mógłby wybiec na boisko w podstawowej jedenastce. Zdaniem Kamińskiego nie ma to jednak większego znaczenia, podobnie jak i fakt, że Lech grał w środę w Pucharze Polski z Wisłą Kraków. - Legia też grała i to na wyjeździe, mieli więc jakąś drogę do przebycia. Nie zwracamy uwagi na te kwestie. Chcemy aby każdy z nas był gotowy na sto procent, bo na takie spotkania właśnie się czeka - twierdzi. Obrońca Lecha ma w Legii kilku dobrych znajomych, ale nie przeszkadza to we wzajemnym... dokuczaniu. - Złośliwości zawsze są i będą. Nawet na kadrze młodzieżowej wymienialiśmy pewne spostrzeżenia. Jesteśmy kolegami, ale tylko do pierwszego gwizdka. Później o wszystkim się zapomina - opowiada Kamiński. - Złośliwości to też element gry psychologicznej, każdy chce coś ugrać dla siebie. Nie wpływa to jednak na nasze relacje. Nikt nogi nie odstawi tylko dlatego, że się znamy - dodaje Pawłowski. W jego opinii w meczach Lecha z Legią na boisku nie iskrzy wcale mocniej niż w innych potyczkach. - Każda drużyna, która gra z Lechem czy Legią, chce wygrać i pokazać coś na boisku, więc walczy. Nasze bezpośrednie spotkania mają jednak swoje prawa i w związku z nimi pada dużo słów - śmieje się skrzydłowy Lecha. - W szatni atmosfera cały czas była dobra, ale zmieniła się ona wokół drużyny. Presja w Poznaniu jest zawsze, nawet jeśli wygramy pięć razy, a później raz przegramy, to będzie źle - twierdzi Kamiński, który pamięta ostatnie zwycięstwo nad Legią, z kwietnia 2012 roku. Po golu Artjomsa Rudnevsa "Kolejorz" wygrał wtedy w Warszawie 1-0, a dwa tygodnie później Legia pożegnała się z marzeniami o mistrzostwo. - E, chyba trener Skorża też pamięta tamten mecz, bo był na drugiej ławce - zauważył Kamiński. Szkoleniowiec Lecha tylko pokręcił głową. - Wtedy wygraliśmy w Warszawie, ale to była szalona runda. Byliśmy inaczej wówczas ustawieni, broniliśmy się. W ostatnich meczach z Legią graliśmy ofensywnie i przegraliśmy. Nikt po tym meczu nie będzie pamiętał o grze, a tylko wynik pójdzie w świat - podsumował Marcin Kamiński. Początek starcia mistrza z wicemistrzem Polski w sobotę o godz. 20.30. Autor: Andrzej Grupa