Żaden z czterech poprzednich szkoleniowców "Kolejorza" - Jose Mari Bakero, Mariusz Rumak, Maciej Skorża, Jan Urban - nie przegrał pierwszego starcia z Legią. Czy ta seria działa, przekona się dzisiaj Bjelica. Lech Poznań pojechał do Warszawy w piątek niemal w komplecie. Jedynym piłkarzem "Kolejorza", którego na pewno zabraknie w sobotę w stolicy jest Nicki Bille, ale Duńczyk leczy uraz od dłuższego czasu. Kibice poznańskiej drużyny obawiali się o stan zdrowia Marcina Robaka, który w środę nie trenował z zespołem, ale szkoleniowiec drużyny Nenad Bjelica wyjaśnił całą sytuację związaną z absencją podstawowego snajpera. - Marcin już dwa tygodnie temu poprosił o wolne w środę z uwagi na sprawy prywatne. Zgodziłem się, dlatego we wtorek miał indywidualne zajęcia, bardziej intensywne. Nic mu nie jest - stwierdził Chorwat, który po ostatnim ligowym spotkaniu z Wisłą Kraków nie był zadowolony z postawy swojej drużyny. Lech stracił dwa punkty w doliczonym czasie gry, ale od początku grał przeciętnie. Bjelica tłumaczył: - Być może powodem słabszej dyspozycji była kwestia słabszej dyspozycji fizycznej. Pięciu piłkarzy z podstawowego składu zagrało w reprezentacjach, chcieliśmy z nimi w czwartek i piątek po powrocie nadrobić to, czego przez 10 dni nie robili, by skutecznie prezentowali się w spotkaniu ligowym. I może to dla nich było za dużo, ta dodatkowa praca. A jeżeli czterech czy pięciu nie jest w optymalnej formie, to nie możemy oczekiwać, że cała drużyna zagra dobrze w meczu - stwierdził Bjelica. To o tyle dziwne, że z piątki reprezentantów aż trzech to obrońcy: Tamas Kadar, Tomasz Kędziora i Jan Bednarek. Jedynie skrzydłowy Dariusz Formella i wprowadzony na kwadrans przed końcem Dawid Kownacki to piłkarze ofensywni. Przewagą Lecha w tym spotkaniu może być lepsza dyspozycja fizyczna, bo "Kolejorz" nie grał w środku tygodnia. I choć Bjelica uważa, że trudno połączyć grę w pucharach z dobrymi meczami ligowymi, to o siły graczy Legii się nie martwi. - Do wtorku do soboty można się zregenerować fizycznie, często wystarczą do tego dwa, trzy dni. Nie wiem jednak, jak będzie u nich z obciążeniem psychicznym, ale o tym przekonamy się w sobotę. Moje doświadczenia z pracy w Austrii Wiedeń są takie, że trudno się skoncentrować na meczach krajowych po spotkaniach w Lidze Mistrzów. Nie wiem, jak to będzie wyglądać w przypadku Legii - mówi. Trzy lata temu Chorwat prowadził Austrię Wiedeń w fazie grupowej Ligi Mistrzów - jego zespół zajął w grupie ostatnie miejsce, ale do drugiego Zenita St. Peterburg stracił tylko punkt, a od trzeciego FC Porto okazał się gorszy bilansem bezpośrednich spotkań. Bjelica przyznał, że zanim dostał propozycję pracy w Lechu wiedział, że rywalizacja Lecha i Legii to w Polsce coś szczególnego. - Już wtedy miałem świadomość, że to dwa czołowe kluby w kraju i ich bezpośrednie mecze mają szczególny charakter. Dlatego myśląc o kibicach będziemy musieli postarać się pokazać jak najlepszą dyspozycję. Nie sądzę jednak, że przez sam fakt wygrania z Legią kibice mogą mnie pokochać. Taką sympatię zdobywa się za całokształt, a nie za jedno zwycięstwo z Legią. Nawet jeśli wygramy z nią, a później przegram pięć kolejnych spotkań, to prawdopodobnie nie byłbym już trenerem Lecha. Chodzi o to, by osiągnąć właściwy cel na koniec sezonu, czyli być w pierwszej trójce. Wtedy kibice to docenią - tłumaczy Chorwat. - Jak będę ich motywował? Nie potrzebuję do tego karmienia ich surowym mięsem, jak zażartowałem w jednym z wywiadów. Dopiero zobaczą przed spotkaniem, czy to raczej uspokajanie czy próba dodania energii. Musimy zachować balans między jednym i drugim. Ciągle czekamy na taki perfekcyjny mecz, w którym będzie i ładna gra i dobry wynik - kończy trener Lecha, który swoje doświadczenie w tego typu meczach bierze choćby ze starć Austrii z Rapidem Wiedeń czy Spezii Clacio z Livorno. Początek meczu w Warszawie - o godz. 20.30. <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-R-polska-ekstraklasa-2016-2017,cid,3" target="_blank">Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz</a> Andrzej Grupa