Ponad dwa tygodnie temu, podczas meczu z Jagiellonią Białystok, kibice zaprezentowali kartoniadę "Kolejorz w końcu odpali", podczas której odpalono kilkanaście rac. We wtorek w Urzędzie Wojewódzkim odbyło się spotkanie zespołu interdyscyplinarnego ds. imprez masowych, w którym uczestniczyli wojewoda, przedstawiciele straży i policji oraz przedstawiciel Lecha Poznań. - Lech ma świetnych kibiców, ale wśród nich są też takie osoby, które chcą na stadionie rozrabiać. Nikt z obecnych na spotkaniu nie był w stanie dać mi gwarancji, że podczas kolejnego meczu nie dojdzie do żadnego zagrożenia. Odpalenie pirotechniki na meczu z Jagiellonią było masowe, celowe i zorganizowane - powiedział na konferencji prasowej po spotkaniu wojewoda wielkopolski Piotr Florek. Wojewoda zaznaczył, że miał trzy wyjścia - zamknąć stadion, część stadionu bądź umorzyć postępowanie. Zdecydował się zamknąć trybunę, ponieważ na jej terenie dochodziło do incydentów. - Decyzja o umorzeniu postępowania mogłaby być zinterpretowania jako przyzwolenie do używania pirotechniki - przyznał Florek. Dodał jednocześnie, że problem na stadionie dotyczy grupy ok. 50-100 chuliganów, którzy zasiadają podczas meczów w tzw. "Kotle". Jak zaznaczył Florek podczas spotkania ze strażą, jej przedstawiciele podkreślali, że odpalone w trakcie meczu z Jagiellonią Białystok środki pirotechniczne były m.in. pozostawione na schodach, co mogło utrudnić ewentualną ewakuację. Wojewoda na spotkaniu podkreślił, że liczy na dobrą współpracę z nowym stowarzyszenie kibiców Lecha, które swoją działalność rozpoczęło w kwietniu. - Stowarzyszenie deklaruje współpracę i mam nadzieję, że wkrótce będzie mieć wpływ na to, co dzieje się na trybunach - przyznał Florek. Decyzję skrytykowano na oficjalnej stronie Lecha Poznań. Władze klubu zarzuciły wojewodzie stosowanie odpowiedzialności zbiorowej wobec kilku tysięcy kibiców za złamanie prawa przez kilkanaście osób. "Przyjmujemy karę, jednak jeszcze silniej podkreślamy, że będziemy dążyli wszystkimi prawnie dozwolonymi sposobami do zmiany obowiązującej ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych. Jesteśmy karani za coś, czego nikt nie tylko w Polsce nie byłby w stanie zapewnić, czyli wykrycia u wszystkich z kilkunastu lub kilkudziesięciu tysięcy wchodzących na stadion przedmiotów wielkości zapalniczki. Na INEA Stadion przychodzą najróżniejsi kibice, z najróżniejszych środowisk także na trybunę II "Kocioł". Kara dotknie wszystkich. Wielu z nich nawet nigdy nie widziało racy" - napisano w oświadczeniu. Policja złożyła do wojewody wniosek o zamknięcie stadionu na jeden mecz. Wojewoda dotychczas trzykrotnie interweniował w sprawie stadionu Lecha. W 2011 roku, po finałowym meczu Pucharu Polski w Bydgoszczy pomiędzy Lechem a Legią Warszawa, doszło do zamieszek z udziałem fanów obu drużyn. Wojewoda wielkopolski zamknął wtedy cały stadion na jeden mecz. W grudniu 2012 roku, podczas spotkania ligowego ze Śląskiem Wrocław, odpalono setki rac, a mecz musiał zostać na moment przerwany. Wówczas na jedno spotkanie została wyłączona z użytkowania jedna trybuna. Podobna sytuacja miała miejsce w sierpniu ub. roku. Po wywieszeniu przez fanów poznańskiego klubu antylitewskiego transparentu w trakcie spotkania z Żalgirisem Wilno, wojewoda zdecydował o zamknięciu jednej z trybun stadionu na kolejny mecz ligowy.