Gdy w ostatniej kolejce Ruch Chorzów dość niespodziewanie przegrał z Piastem Gliwice, "Kolejorz" szczęśliwie wskoczył po raz pierwszy w tym sezonie na podium. Szczęśliwie, bo sam wywalczył komplet punktów z Podbeskidziem po strzale Mateusza Możdżenia z 96. minuty. W piątek przykrą niespodziankę swoim kibicom sprawiła Wisła Kraków. Jej porażka 0-1 z Zawiszą Bydgoszcz sprawiła, że Lech ma szansę awansować na drugie miejsce. Warunkiem jest zwycięstwo z Lechią. Wówczas do meczu z Legią Warszawa w kolejną sobotę przystąpi jako wicelider. Lech ma więc o co walczyć, ale Lechia - tym bardziej. W tej chwili jej strata do ósmej Jagiellonii Białystok wynosi dwa punkty, ale rywale podejmują przeciętną Koronę Kielce. Ewentualna wygrana ekipy z Podlasia przy wpadce Lechii może spowodować, że na trzy kolejki przed końcem rundy zasadniczej różnica między nimi powiększy się do pięciu punktów. Nawet w sytuacji, gdy Lechia ma przed sobą mecze w Gdańsku z Piastem Gliwice i Zagłębiem Lubin, może być trudno ją odrobić. Minusem dla gdańszczan jest to, że w stolicy Wielkopolski wybitnie im się ostatnio nie powodziło. Przegrali wszystkie pięć spotkań od momentu swojego powrotu do Ekstraklasy (bramki: 11-4 dla Lecha), po raz ostatni wywieźli remis we wrześniu 1984 roku, zaś wygrali w kwietniu 1966 roku, gdy Lech spadał z drugiej ligi. - W swojej pracy nie opieram się na statystykach. Chcielibyśmy przerwać tę niekorzystną serię, tym bardziej, że wciąż walczymy o awans do czołowej ósemki. To jednak tylko słowa. Powiedzieć i zadeklarować można wszystko, ale najważniejsze jest boisko. Tam udowadnia się swoją wartość - mówi trener Lechii Michał Probierz. Kto zresztą wie, czy ważniejszy w tym momencie dla Lechii nie jest rewanżowy mecz w ćwierćfinale Pucharu Polski z Jagiellonią. Ta droga do europejskich pucharów składa się z zaledwie czterech spotkań. Lechowi pozostały już tylko zmagania ligowe. Wiceprezes Lecha i syn właściciela klubu Piotr Rutkowski zapowiedział, że trener Mariusz Rumak może spokojnie pracować, ale musi wprowadzić zespół do pucharów. O dymisji w tej chwili nie ma mowy, choć ten temat znów powrócił po wpadkach w Szczecinie, czy Łodzi oraz męczarniach z Podbeskidziem. - Pewne rzeczy zostały wyprostowane, bo ostatnio pojawiły się nieprawdziwe informacje. Ja wiedziałem, że są nieprawdziwe, ale nie wszyscy mieli tę wiedzę - mówi o swojej sytuacji trener Lecha Mariusz Rumak. - Krytykom nie będę odpowiadał w mediach, ale wynikami na boisku - dodaje. W ramach przygotowań do rundy wiosennej oba zespoły spotkały się w Jarocinie - tam po golu Daylona Claasena "Kolejorz" wygrał 1-0. Jesienią w Gdańsku też był lepszy - i to aż 4-1. - Spodziewam się ciężkiego meczu, ale raczej nie zakończy się on tak jak poprzedni, aż trzema golami różnicy. Chcemy pokazać dobrą grę i zdobyć trzy punkty - mówi pomocnik Lecha Gergo Lovrencsics. - Lechia nie jest już takim zespołem jak jesienią ani w okresie przygotowawczym. Została wzmocniona i będzie coraz silniejsza, bo jej nowi gracze dołączyli w końcówce okresu przygotowawczego. Widać jednak w jej grze coraz więcej automatyzmów - twierdzi Rumak. W Lechii zabraknie przede wszystkim Deleu, który strzelił pięknego gola w jesiennym spotkaniu z Lechem. Zastąpi go zapewne Christopher Oualembo. W Gdańsku pozostał także Bartosz Kaniecki, a uraz leczy Paweł Buzała. W Lechu rehabilitację po poważnych kontuzjach wciąż przechodzą Jasmin Burić, Kebba Ceesay i Vojo Ubiparip, zaś na zgrupowaniu reprezentacji do lat 17 jest utalentowany Dawid Kownacki. Nie zagra też pauzujący za żółte kartki Luis Henriquez. Lechici mają tę komfortową sytuację, że przed spotkaniem z Legią zagrożony absencją za kartki jest tylko rezerwowy bramkarz Krzysztof Kotorowski. Początek meczu Lech - Lechia w sobotę o godz. 18.30. Autor: Andrzej Grupa Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz