Ruch skompromitował się w starciu z Viktorią Pilzno - dwie porażki, siedem straconych bramek to bilans starcia wicemistrza Polski z trzecią drużyną ligi czeskiej. Lech w rywalizacji z AIK Solna wypadł nieco lepiej (porażka 0-3 i zwycięstwo 1-0), ale efekt jest ten sam. Ruch ma tę przewagę, że zdołał pokonać pierwszą przeszkodę w Pucharze Polski, choć gdyby nie Matko Perdijić, który obronił dwa rzuty karne, z awansu cieszyliby się piłkarze Pelikana Łowicz. Lech za to potknął się w Grudziądzu i zanim jeszcze rozpoczął się sezon ligowy, może skupić się już tylko i wyłącznie na nim. Oba kluby mają za sobą ciężkie dni, a dziś jeden z nich może poprawić swoim kibicom humory. - Jeżeli chodzi o same drużyny, to są w podobnym miejscu. Jeżeli jednak popatrzymy na otoczkę medialną, to wygląda to zupełnie inaczej. To dwa światy. Po porażce w Pilźnie trener Fornalik podpisał nowy, trzyletni kontrakt. Ja po porażce z AIK mogłem przeczytać, że klub prowadzi rozmowy z trenerem Kasperczakiem. Prezes to zdementował, nazwał bzdurą - złości się Rumak. Duża presja Nie da się ukryć, że presja wokół klubu z Poznania jest bardzo duża. Zespół został mocno osłabiony, stracił aż siedmiu zawodników, a oczekiwania wobec niego są cały czas tak samo wysokie. Rumak uważa, że słaby mecz w Pucharze Polski był wypadkiem przy pracy. - Chwilę wcześniej zagraliśmy bardzo dobry pojedynek z AIK, a w tydzień nie można stracić formy. Zrobimy wszystko, by takie spotkanie już się nie powtórzyło - twierdzi. Po porażce w Grudziądzu prezes Lecha Karol Klimczak podpisał się pod dość kuriozalnym oświadczeniem, w którym oczekiwał od trenera Rumaka odważnych decyzji i zdiagnozowania problemu. Dość szybko zostało zdjęte z klubowej strony, bo przecież to nie Rumak odpowiada za sprzedaż podstawowych piłkarzy i brak godnych następców. Szkoleniowiec zapewnia, że wciąż ma poparcie władz klubu. - Nie ma żadnego ultimatum, a jest przekaz, bym się nie przejmował tym jak prasa interpretuje pewne słowa. Mam nadal budować zespół, a zarząd klubu wciąż popiera sztab szkoleniowy - stwierdził Rumak, który w poniedziałek rozmawiał z przełożonymi. Lech ma to szczęście, że z Ruchem gra w Poznaniu. Na stadionie przy Bułgarskiej "Kolejorz" wygrał dziewięć ostatnich spotkań - sześć w ekstraklasie i trzy w Lidze Europejskiej. Zdobył w nich 14 bramek, stracił tylko dwie: samobójczą i z rzutu karnego. Na wyjazdach już jednak wygrywać nie potrafi, nie udało mu się to od kwietniowego starcia z Legią. - To prawda, jest to niepokojące, że nie potrafimy wygrywać na innych stadionach. Jeśli jednak wygramy wszystkie mecze w Poznaniu i zremisujemy na wyjazdach, to będziemy mieli 60 punktów. Analizujemy ostatnie mecze, jak pojedziemy do Warszawy grać z Polonią, to naszym celem będzie zwycięstwo - zapewnia Rumak. Atutem Ruchu powinien być duet napastników: Maciej Jankowski - Arkadiusz Piech. Lech na tej pozycji ma spory problem, po sprzedaży Artjoma Rudniewa brakuje godnego następcy Łotysza. - Mamy problem ze zdobywaniem bramek, a naszym najlepszym strzelcem w siedmiu dotychczasowych spotkaniach jest Mateusz Możdżeń, który grał jako pomocnik i obrońca. Jeżeli ktoś nie zacznie strzelać, to może być ciężko. Bo my wygrywamy raczej niewysoko, a w takich sytuacjach obrona musi grać bardzo dobrze, bez wpadek - twierdzi Rumak. Receptą na to ma być pozyskanie napastnika. - Kilku już przechodziło testy medyczne, wiele negocjacji sie nie powiodło. Ja też jeżdżę i oglądam. Mam nadzieję, że do końca okienka uda się kogoś zatrudnić - mówi Rumak. Lech chciał Saidiego Ntibazonkizę z Cracovii, który według naszych informacji był na liście graczy ofensywnych numerem pięć. Na pierwszych czterech "Kolejorza" nie było stać. Burundyjczyk nie przeszedł jednak badań medycznych i teraz Lech myśli o sprowadzeniu piłkarza z ligi holenderskiej, numeru sześć na liście transferowej. Póki jednak nowy gracz nie dotrze do stolicy Wielkopolski, w ataku musi grać ktoś z duetu Bartosz Ślusarski - Vojo Ubiparip. - Nie wiem, dlaczego teraz nie strzelają. Bartek kiedyś strzelał po sześć, siedem bramek w sezonie, czy w Groclinie czy w Cracovii. Może teraz jest wolniejszy, bo wiek robi swoje? Vojo w Serbii też tyle zdobywał i z podobnym zamiarem klub go ściągał do Polski. A czy jestem zadowolony z ich gry? Nie jestem zadowolony z zawodników, którzy odpowiadają za strzelanie bramek, a ich nie strzelają - mówi Rumak. Warianty Rumaka Wariantem alternatywnym może być wystawienie na szpicy Gergoe Lovrencicsa oraz dodanie mu po bokach dwóch ofensywnych skrzydłowych. Tak Lech grał w rewanżu z AIK - w zamyśle było to ustawienie 4-3-3. -Tylko że wtedy jest nas mniej w polu karnym, bo Tonew nie ma takich zdolności by wbiec w pole karne i uderzyć piłkę głową. W polu karnym jest wówczas tylko niski Lovrencics, obok Tonew, co nie wbiega, zbliżający się do pola karnego Murawski i Drewniak, który jeszcze bramki nie strzelił. Jeżeli ustawimy się w 1-4-3-3-, to zdominujemy przeciwnika, ale mało nas będzie pod bramką. A jak 1-4-4-2, to trudniej piłkę zdobyć, ale łatwiej strzelić bramkę. Mój zespół jest przygotowany do gry w obu systemach i to przeciwnik będzie determinował nasze ustawienie - zdradza Rumak. Trener Lecha liczy też, że więcej pożytku będą przynosiły stałe fragmenty. To jeden ze słabszych punktów "Kolejorza". - Poświęcamy im wiele czasu, bo mamy duże pole do poprawy. Pamiętamy przecież, że dzięki nim Śląsk zdobył mistrzostwo Polski. W Lechu nie ma jednak zawodnika, który potrafiłby kilka razy tak samo dobrze dośrodkować. Raczej decyduje przypadek, że piłka spada między jednym słupkiem a drugim. Jeśli poprawimy się choćby w 10 procentach, to powinno nam to dać o trzy, cztery bramki więcej. Próbujemy coś robić, po fajnie wykonanym rzucie rożnym zaskoczyliśmy przeciwnika z Lenkoranu. Kiedyś sporo bramek strzelał Arboleda, ale wtedy mieliśmy też Semira Stilicia, który doskonale dośrodkowywał - wspomina trener Lecha. Mecz czwartej i drugiej drużyny poprzedniego sezonu rozpocznie się w Poznaniu w sobotę o godz. 18. INTERIA.PL zaprasza na tekstową relację na żywo z tego wydarzenia. Andrzej Grupa Zobacz terminarz T-Mobile Ekstraklasy