Lech Poznań przełamał się strzelecko, a do tego wygrał pierwszy mecz od ponad miesiąca. Pogrążył przy tym Zawiszę Bydgoszcz, który po porażce w Poznaniu 2-6 wciąż jest ostatni w tabeli. Swoje ostatnie zwycięstwo poznaniacy odnieśli wtedy, gdy na ich ławce siedział jeszcze Mariusz Rumak. Teraz ten sam szkoleniowiec obserwował mecz z perspektywy boksu gości, bo od trzech tygodni jest opiekunem zespołu z Bydgoszczy. To właśnie Rumak miał być największym atutem Zawiszy - świetnie zna wszystkich piłkarzy Lecha. Wszystkich oprócz jednego - Zaura Sadajewa. I To właśnie Czeczen pogrążył rywali - zdobył pierwszego gola dla Lecha i miał udział przy trzech kolejnych. Sadajew był wyróżniającą się postacią w tym spotkaniu, ale przy tak słabej dyspozycji obrony Zawiszy nie było to zbyt trudne. Rumak zalecił swoim podopiecznym agresywne atakowane lechitów już w okolicy środka boiska. Przez kilka minut zdawało to egzamin, ale w końcu gospodarze znaleźli dobry sposób. Dalekimi podaniami do Sadajewa mylili rywali, a zbiegający na prawą stronę Czeczen był dla nich kompletnym zaskoczeniem. W 13. minucie Sadajew zbiegł właśnie z tego skrzydła w pole karne, minął dwóch rywali i w końcu strzelił - prosto w nogę Sebastiana Ziajki. Piłka się zatrzymała, dopadł do niej jeden z obrońców Zawiszy i kopnął... prosto w nogę napastnika Lecha. A futbolówka niecałą sekundę później zatrzymała się w bramce Zawiszy. Takich kuriozalnych goli bydgoszczanie stracili w tym sezonie już kilka. W Poznaniu też mogli "być autorami" kolejnego, gdy w 24. minucie Sandomierski poślizgnął się w sytuacji, gdy piłkę do niego podawał Wójcicki. Bramkarz gości w ostatniej chwili zdołał zablokować szarżującego Darko Jevticia, a Gergo Lovrencsics nie trafił z 20 metrów do pustej bramki. Wtedy było już 2-0 (gol Lovrencsicsa po zagraniu Sadajewa), a w 30. minucie "Kolejorz" powinien prowadzić nawet 4-0. Dwukrotnie nieznacznie pomylił się Sadajew, raz spudłował Hamalainen. Występ Fina był niespodzianką, bo ofensywny pomocnik "Kolejorza" leczył przez dwa tygodnie kontuzję i dopiero w piątek pojawił się na treningu. Lech swoje sytuacje zmarnował, a wkrótce okazało się, że jego defensywa wciąż prezentuje poziom drużyn z drugiej połowy tabeli. Od początku meczu obrońcy i bramkarz Lecha nie byli zbyt pewni. A to Kamiński źle podawał do Kotorowskego (bliski szczęścia był Vasconcelos), a to Kamiński główkował prosto pod nogi Luisa Carlosa, który nie trafił w bramkę. Szczęście Lecha skończyło się w 32. minucie - Drygas wygrał pojedynek w powietrzu po rzucie wolnym, a z z bliska piłkę do siatki wbił Andre Micael. Teraz to poznaniacy sprawiali wrażenie boksera, który dostał mocny cios. Na lewej stronie szalał Luis Carlos, ale gola na 2-2 strzelił drugi ze skrzydłowych - Wagner. Wydawało się, że to "mecz-kalka" ze spotkaniem Lecha z Wisłą Kraków. Wtedy goście prowadzili 2-0, a mogli wygrywać i 5-0. Lech zdołał wyrównać, ale ostatecznie przegrał po golu z przedostatniej minuty. Tym razem emocje skończyły się szybciej. Ważny był już gol Hamalainena, strzelony zaledwie dwie minuty po wyrównaniu Wagnera. Kluczowy był jednak początek drugiej połowy. Najpierw arbiter z Warszawy nie podyktował karnego dla gości za zagranie piłki ręką Douglasa. W 50. minucie Micael ściął z tyłu będącego w polu karnym Sadajewa. Sędzia Raczkowski nie miał już wyjścia - musiał pokazać stoperowi Zawiszy czerwoną kartkę. Z 11 metrów trafił Jevtić, a później Lech dobił rywala. Wygrał 6-2, choć mógł jeszcze wyżej. W poprzednim sezonie w trzech meczach Lecha z Zawiszą padło 12 bramek, a każde z tych spotkań poznaniacy kończyli w dziesiątkę. Sobotnie spotkanie przebiło jednak tamte wszystkie - goli było osiem, a Zawisza kończył w dziewiątkę. W 90. minucie nie wytrzymał bowiem Piotr Petasz, który... nadepnął leżącego Formellę. Bydgoszczanie do domu wrócą z bagażem sześciu goli, a Rumakowi można tylko współczuć - jego zespół jest w totalnym rozkładzie. Po meczu powiedzieli: Trener Zawiszy Mariusz Rumak: "Słabo to dzisiaj wyglądało, tak trzeba powiedzieć. Początek zagraliśmy inaczej niż trenujemy, nie wiem skąd się wzięły te długie podania do Vasconcelosa. To była woda na młyn dla Lecha, który miał przechwyty i zaczął sobie stwarzać sytuacje. Nie graliśmy w piłkę, a mamy jakość do gry w piłkę, bo widzę to na treningach. Druga rzecz - strzelamy bramkę w 44. minucie, to trzeba uszanować ten wynik i zejść do szatn9 z remisem. A tu jeden błąd, drugi i jest 3-2. Po przerwie mieliśmy kilka solidnych minut, ale karny dla Lecha i czerwona kartka zakończyły mecz wysoką porażką. Najgorzej jest z obroną, wiele bramek straciliśmy z Wisłą, dzisiaj też worek. Mamy najwięcej straconych w całej lidze i coś z tym trzeba zrobić. Jestem zawodowym trenerem i pracuję tam, gdzie mnie chcą. Warunki w Bydgoszczy są niezłe, piłkarze solidni jak na cele, które są przed nami. O ile tylko zaczną wierzyć, że można je zrealizować." Trener Lecha Maciej Skorża: "W szatni była ogromna radość, bo na zwycięstwo długo czekaliśmy. Mam nadzieję, że to początek czegoś naprawdę nowego i ciekawego, co będziemy miło wspominać. Po bardzo dobrym początku, gdzie zagraliśmy tak jak zakładaliśmy, przyszedł moment dekoncentracji, który nie miał prawa się zdarzyć. To minus tego spotkania. Chcę go jednak wykorzystać pozytywnie, bo drużyna nie spuściła głowy i szybko zdobyła trzecią bramkę. Widać było chęć zwycięstwa. Bardzo nam pomógł ten faul w polu karnym, bo wtedy grało się już łatwiej i punktowaliśmy Zawiszę. Oszczędziłem Kaspra Hamalainena, Zaura Sadajewa i Szymona Pawłowskiego, bo już za cztery dni mamy kolejny mecz z Wisłą. Dwóch z nich poprosiło nawet o zejście. Miałem pomysł z Darkiem Formellą na prawej obronie, ale muszę go odłożyć, bo po kontuzji Vojo Ubiparipa będzie próbowany w ataku. Zobaczę jutro w meczu rezerw, jak mu tam pójdzie. Szansę dostanie też Szymek Drewniak, bo możliwe, że w niektórych momentach będziemy musieli sobie radzić z dwoma szóstkami na boisku. Najbardziej cieszę się, że widziałem drużynę na boisku. To dla mnie cenniejsze nawet od tych sześciu bramek. Jeśli wszyscy będą tak walczyć, jak widziałem przez większą część meczu, to jestem spokojny o to, że będziemy się wspinać w tabeli." Lech Poznań - Zawisza Bydgoszcz 6-2 (3-2) Bramki: 1-0 Sadajew (13.), 2-0 Lovrencsics (18.), 2-1 Micael (32.), 2-2 Weagner (41.), 3-2 Hamalainen (43.), 4-2 Jevtić (51., z karnego), 5-2 Pawłowski (67.), 6-2 Jevtić (82.) Lech: Kotorowski - Kędziora, Kamiński, Wilusz, Douglas ŻK - Lovrencsics, Trałka, Jevtić, Hamalainen (67. Keita), Pawłowski (75. Drewniak) - Sadajew (72. Formella). Zawisza: Sandomierski - Argyiou (46. Petasz ŻK, CzK), Micael CzK (50.), Samuel, Ziajka - Luis Carlos (75. Łukowski), Wójcicki, Drygas, Kadu ŻK, Wagner - Vasconcelos (52. Strąk ZK) . Sędziował: Paweł Raczkowski z Warszawy. Widzów: 11078. Zobacz terminarz, wyniki, tabelę i strzelców Ekstraklasy Andrzej Grupa, Poznań