Kolejorz pozyskał gruzińskiego pomocnika Nikę Kwekweskiriego na zasadzie transferu definitywnego, ale tylko na pół roku. Piłkarz był wolny, jego kontrakt z Tobołem Kostanaj z Kazachstanu wygasł w styczniu. Lech Poznań sprowadził go awaryjnie, gdy okazało się, że zimą nie przyjdzie na Bułgarską polski pomocnik Radosław Murawski. Poznański klub sam zrezygnował z klauzuli przedłużenia umowy z gruzińskim graczem na zasadzie jednostronnej decyzji. Nika Kwekweskiri musiał bowiem rozegrać w pierwszym składzie Lecha minimum 60 procent meczów. Ten warunek został spełniony w zaledwie... trzech ostatnich pojedynkach Lecha. Biorąc pod uwagę, że do końca sezonu zostały tylko cztery, nie ma szans na wypełnienie tego minimum i spełnienie warunku. Poznaniacy stracili klauzulę i wynikający z niej przywilej, teraz muszą usiąść do negocjacji z Gruzinem jak każdy inny klub. Lech Poznań zatrzymuje Kwekweskiriego Te negocjacje udało się przeprowadzić, a do pozostawienia Gruzina na dłużej był przekonany trener Maciej Skorża. Nika Kwekweskiri wyszedł w wyjściowym składzie dopiero u Janusza Góry, który w jednym pojedynku z Legią Warszawa zastąpił zwolnionego Dariusza Żurawia. Trener Skorża też widział go wyjściowej jedenastce i tak oto piłkarz pozornie rezerwowy i zastępczy stał się kluczowym. Gruzinem interesowały się Stal Mielec i Legia Warszawa, ale w czwartek Lech wysłał SMS w imieniu Niki Kwekweskiriego, iż ten przedłuża kontrakt do 2023 roku. SMS został skierowany do kibiców, którzy mają karnety na mecze Kolejorza. Zobacz skróty półfinałowych spotkań LM Sprawdź teraz!