<a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-P-polska-puchar-polski,cid,672,sort,I" target="_blank">Puchar Polski - sprawdź wyniki ćwierćfinałów</a> "Dobrze, ze państwo tego nie widzą" - aż chciało się po pierwszej połowie tego spotkania przekształcić słynny radiowy cytat. Przy pustych trybunach piłkarze Lecha i Wisły grali bowiem fatalnie, a kibice przed telewizorami spokojnie mogli iść zrobić sobie kawę czy herbatę. Trener Wisły Dariusz Wdowczyk przed tym spotkaniem zapowiadał, że pośle do boju swoich najlepszych graczy - tak też zrobił. W wyjściowym składzie znalazł się nawet Paweł Brożek, który miał wspomagać Zdenka Ondraska. Przez 20 minut Wisła przeważała, można było w tym czasie odnotować niecelne główki broszka czy Richarda Guzmicsa oraz strzał z rzutu wolnego w sam środek bramki w wykonaniu Arkadiusza Głowackiego. Lech przez całą pierwszą połowę osiągnął mniej więcej tyle - dokładnie to trzy celne strzały odnotował Radosław Majewski, ale po dwóch z nich piłka ledwie doleciała do Łukasza Załuski. Co z tego, że poznaniacy przejęli inicjatywę, skoro ich akcje zatrzymywały się 30 metrów przed bramką. Mecz wyglądał tak: strata jednych, trzy podania, strata drugich, niecelne podanie. Po pół godzinie dziennikarze, bo tylko oni siedzieli na trybunach, mieli już dość tego nędznego widowiska. Lech kompletnie sobie nie radził, sześć zmian, które w porównaniu do meczu w Warszawie zrobił trener Bjelica, źle wpłynęły na tę drużynę. Wisła zaś czekała na swoją szansę w kontrataku - bezskutecznie. Mecz ożywił się dopiero po przerwie - sprawił to gol niezawodnego Pawła Brożka, który w 48. minucie świetnie ustawił się w polu karnym przy dośrodkowaniu Bobana Jovicia. Najpierw wskoczył przed Jana Bednarka, później zastawił Paulusa Arajuuriego. Przyjął piłkę, odwrócił się i ze spokojem z pięciu metrów strzelił obok Jasmina Buricia. Po tym golu Wisła się cofnęła, Lech nieporadnie atakował. Niewiele dawały kolejne dośrodkowania, wyłączony z gry był Marcin Robak, świetnie kolegów asekurował Głowacki. Dopiero wejście na boisko Dawida Kownackiego, a później Darko Jevticia ożywiło ofensywną grę Lecha. Pierwszym sygnałem była akcja Makuszewskiego i Macieja Gajosa, po której ofiarną interwencją popisał się Denis Popović. W 70. minucie po dośrodkowaniu Trałki tuż obok bramki główkował Kownacki, a w 78. minucie Lech w końcu wyrównał. Na linii pola karnego zdołał odwrócić się Robak, uderzył na bramkę, a Załuska odbił piłkę przed siebie. Dopadł do niej Kownacki i z paru metrów kopnął do siatki. Sęk w tym, że rezerwowy "Kolejorza" był na spalonym - mniej więcej takim, jak trzy dni temu w Warszawie Kasper Hamalainen w końcówce spotkania Legii z Lechem... Do samego końca Lech przeważał, Załuska odbił jeszcze przed siebie strzał z dystansu Majewskiego, ale tym razem doliczone minuty nie przyniosły żadnych emocji. Rewanż - za cztery tygodnie w Krakowie. Faworytem jest Wisła, która nie przegrała już siódmego meczu z rzędu. Andrzej Grupa, Poznań Lech Poznań - Wisła Kraków 1-1 (0-0) Bramki: 0-1 Brożek 48., 1-1 Kownacki 78. Lech: Burić - Kędziora, Bednarek, Ajauuri, Wilusz - Makuszewski, Trałka ŻK, Gajos (76. Jevtić, Majewski, Formella (61. Kownacki) - Robak. Wisła: Załuska - Jović, Głowacki, Guzmics ŻK, Sadlok ŻK - Boguski (63. Brlek), Mączyński, Popović, Brożek (90. Zachara), Małecki - Ondrasek (81. Cywka). Sędziował Tomasz Kwiatkowski z Warszawy. Mecz bez publiczności. Po meczu powiedzieli: Nenad Bjelica, trener Lecha: - To nie było wielkie widowisko. W pierwszej połowie zagraliśmy zbyt pasywnie, druga była znacznie żywsza, szczególnie po tym, jak Wisła zdobyła bramkę. Przed przerwą z naszej strony było zbyt mało ruchu, byliśmy zbyt powolni w konstruowaniu akcji. W defensywie zagraliśmy niemal perfekcyjnie. Nasz rywal miał jedną szanse strzelecką i ją wykorzystał Dobrze, ze do rewanżu został miesiąc, bo Wisła jest dzisiaj w bardzo dobrej formie, a w jakiej będzie za miesiąc - zobaczymy. My możemy zagrać tylko lepiej niż dzisiaj. To straszne uczucie grać przy pustych trybunach, mój trzysetny mecz jako trenera i pierwszy raz coś takiego mnie spotkało. Mam nadzieję, że awansujemy do finału i znów będziemy mogli grać przy kibicach. Dariusz Wdowczyk, trener Wisły: - Jeżeli na naszym ostatnim meczu ligowym było 20 tys. kibiców, to widać różnicę. Miałem dziwne odczucie, że rozgrywamy jakiś sparing w Poznaniu. Nie chcieliśmy bronić remisu, tak wyszło z układu spotkania. Szanujemy jednak ten wynik, bo w kontekście rewanżu w Krakowie jest on dla nas korzystny. Niepotrzebnie jednak straciliśmy bramkę, bo przez dużą część meczu Lech nie wiedział jak nas ugryźć. Zagraliśmy solidnie w defensywie jako zespół, jedyne czego mi zabrakło do trochę więcej spokoju w ofensywie. Przy kreowaniu akcji zbyt szybko chcieliśmy to robić i w efekcie traciliśmy piłkę. Pod tym względem zagraliśmy gorzej niż w lidze przeciwko Lechowi.