Jan Urban odmienił zespół z Poznania, który znów gra tak, jak na mistrza Polski przystało. Może nie jest to futbol efektowny, ale na pewno efektywny. Okazuje się, że "Kolejorz" może nawet oszczędzić poobijanych w poprzedniej kolejce Kaspera Hamalainena oraz Gergo Lovrencsicsa, a i tak bez większych problemów zdobywa trzy punkty. Tym razem pomogli w tym jednak rywale, ale z drugiej strony - kapitalny występ zaliczył Karol Linetty. W pojedynku reprezentantów przyćmił tym razem Krzysztofa Mączyńskiego. Marcin Broniszewski, który w poniedziałek zastąpił w roli szkoleniowca "Białej Gwiazdy" Kazimierza Moskala, niczego w drużynie nie zmienił. Rewolucji personalnej dokonać nie mógł, bo i też nie ma tylu klasowych piłkarzy by o tym myśleć. Jedyna zmiana w składzie w porównaniu do derbów z Cracovią (Wilde-Donald Guerrier zamiast Macieja Jankowskiego) dość szybko okazała się zresztą nieaktualna. Już w 7. minucie w starciu z Abdulem Azizem Tettehem ucierpiał Paweł Brożek - trzymał się za kolano i od razu zrezygnowany popatrzył w kierunku ławki rezerwowych. Zastąpił go Jankowski, ale tak naprawdę siła ofensywna Wisły spadła niemal do zera. Goście byli pasywni, jeśli już zagrywali za obronę Lecha, to co chwilę któryś z wiślaków był na pozycji spalonej. Szczególnie irytowała gra Guerriera, ale to nie on był głównym winowajcą porażki. W 19. minucie Richard Guzmics w fatalny sposób stracił piłkę na rzecz Linetty'ego. Reprezentant Polski biegł sam w kierunku bramki, ale widać było, że traci szybkość. Dogonił go Maciej Sadlok, zaryzykował wślizg w polu karnym, ale Linetty zastawił piłkę. Dostał w nogi, a sędzia Daniel Stefański nie dość, że podyktował rzut karny, to jeszcze wyrzucił obrońcę Wisły z boiska. "Jedenastkę" miał wykonywać Tomasz Kędziora, ale piłkę wziął Dawid Kownacki i coś wytłumaczył starszemu koledze. Po chwili pokonał Radosława Cierzniaka, idealnym strzałem w lewą stronę. Grający w przewadze "Kolejorz" miał całkowitą kontrolę nad meczem. Niektóre jego akcje były bardzo efektowne, jak choćby tak z 14. minuty, gdy piłka wędrowała jak po sznurku od Barryego Douglasa, przez całą pomoc aż przed bramkę Cierzniaka. Tam centymetrów zabrakło najpierw Kownackiemu, a później Dariuszowi Dudce by skierować ją do siatki. Były piłkarz Wisły był niezwykle aktywny w tym meczu - w całym meczu miał aż pięć sytuacji, oddał cztery strzały. W 28. minucie jego potężne uderzenie obronił Cierzniak, w 37. minucie trafił w obrońcę, w 64. minucie znów lepszy był Cierzniak, a cztery minuty później piłka poleciała obok bramki. Lech mógł to spotkanie wygrać znacznie wyżej, ale jego piłkarzom brakowało skuteczności. Wisła broniła się niemal całym zespołem, jedynie Jankowski stał w okolicy środkowej linii i przeszkadzał stoperom. Goście w drugiej połowie w końcu oddali dwa niecelne strzały w boczną siatkę - najpierw Jankowski, a później Boban Jović. Na początku drugiej części poznaniacy zaczęli grać w poprzek boiska, ale kibice przy Bułgarskiej od razu zareagowali na to gwizdami. Goście zaczęli jednak opadać z sił, trochę bardziej przy okazji ryzykowali, a to oznaczały kontry Lecha. Te były wyjątkowo irytujące. W 74. minucie lechici w trzech wyszli z własnej połowy przeciwko jednemu obrońcy Wisły. Darko Jevtić przebił wtedy to, co we wtorek zrobił duet Śląska Flavio Paixao - Kiełb w Niecieczy. Zamiast zagrać na wolne pole do Linetty'ego, uderzył piłkę prosto w nogi jedynego rywala, którego miał w promieniu pięciu metrów. Bliski gola był Paulus Arajuuri, w poprzeczkę trafił Szymon Pawłowski, aż wreszcie w 86. minucie ten ostatni trafił z bliska po mocnym i precyzyjnym zagraniu chaotycznego Dariusza Formelli. Lech wygrał więc 2-0 i w tabeli jest już dziewiąty. Do szóstej lokaty traci jednak tylko dwa punkty. Marcin Broniszewski, trener Wisły Mecz dla nas bardzo szybko ułożył się w niekorzystny sposób, bo to spowodowała czaerwona kartka i rzut karny. O jednego mniej zawsze źle się gra. Robiliśmy wszystko by nie stracić drugiej bramki i może przygotować się do jakiegoś kontrataku. Często się zdarza, że broniąc można przeprowadzić groźną akcję. Druga bramka sprawiła, że było po meczu. Musimy szybko się podnieść, po tej kolejnej porażce. Mamy już dość tych porażek. Kontuzja Pawła Brożka pokrzyżowała nam plany, ale to się w sporcie zdarza, że w trudnych chwilach spotykamy się z takimi sytuacjami. Na tę chwilę nie chciałbym się wypowiadać, kompetentni medycy niech zabiorą głos. Maćka Sadloka nie chcę usprawiedliwiać, ale reagował na błąd, który wydarzył się jedno tempo wcześniej. Może wracał w jakiejś furii i podjął taką decyzję, ale nie mam do niego pretensji. Jan Urban, trener Lecha Zdarzało nam się nie wchodzić dobrze w mecz, a dziś weszliśmy bardzo dobrze. Graliśmy szybko piłką, ładnie to wyglądało. Strzelona bramka, czerwona kartka, można powiedzieć, że mieliśmy kontrolę. Mówiliśmy w przerwie, że trzeba zamknąć jak najszybciej mecz drugą bramką, ale trwało to dość długo. Całe szczęście, bo często bywa tak, że w ostatnich minutach przeciwnik stawia wszystko na jedną kartę i coś może zmienić. Andrzej Grupa, Poznań Lech Poznań - Wisła Kraków 2-0 (1-0) Bramki: 1-0 Kownacki 20. z karnego, 2-0 Pawłowski 86. Lech: Burić - Kędziora, Arajuuri, Kamiński ŻK, Douglas - Dudka (76. Trałka), Tetteh - Jevtić, Linetty ŻK (83. Gajos), Pawłowski - Kownacki (61. Formella). Wisła: Cierzniak - Jović, Głowacki ŻK, Guzmics, Sadlok CzK (19.) - Mączyński, Uryga - Burliga (89. Cywka), Boguski, Guerrier (89. Crivellaro) - Brożek (8. Jankowski). Sędziował Daniel Stefański z Bydgoszczy. Widzów: 13279. Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy