"Kryzys" to w Lechu Poznań słowo, które dość regularnie wraca na usta wszystkich osób związanych z futbolem w Wielkopolsce i nie tylko. Zwykle - raz lub dwa razy w roku. Ostatnie dwanaście miesięcy jest jednak szczególne, bo ów "kryzys" pojawił się już trzykrotnie. Najpierw w maju, gdy w "błyskotliwy" sposób Lech przegrał mistrzowski tytuł, a przed finałem rozgrywek zwolnił jeszcze trenera Nenada Bjelicę. Tego samego, który później błyszczał w Europie z Dinamem Zagrzeb. Sytuację miał ratować Ivan Djurdjević, "od lat przygotowywany przez nas do tej roli", jak mówił wiceprezes klubu Piotr Rutkowski. Nie uratował - zżyty z Poznaniem i utożsamiający się z Lechem Serb wyleciał jesienią ze stanowiska. To był drugi kryzys. Zatrudniono więc Adama Nawałkę - najbardziej cenionego w ostatnim czasie polskiego szkoleniowca, ale zarazem i najdroższego, bo ma wielkie oczekiwania. Nawałka na dzień dobry przegrał co prawda z Cracovią, ale później, trochę fartownie, wygrał trzy razy z rzędu. Dostał środki i czas na przygotowanie drużyny do wiosny, ale tę Lech psuje po całości - poległ w czterech z sześciu spotkań. W efekcie "Kolejorz" nie tyle już może myśleć o walce o europejskie puchary (o mistrzowskim tytule może zapomnieć), co o ratowaniu samej grupy mistrzowskiej. Nad dziewiątą Wisłą Kraków ma tylko punkt przewagi, nad dziesiątym Zagłębiem Lubin - dwa. Teraz ma przed sobą cztery ostatnie mecze - wszystkie z zespołami, które w tym momencie są w czołowej ósemce. Jeśli dobrze się spisze, wciąż może być wysoko, do czwartej Pogoni Szczecin traci ledwie dwa punkty. Nawałka zabrał więc piłkarzy na krótkie zgrupowanie do Opalenicy, chciał wyciszyć atmosferę i w spokoju popracować. Spokój szybko się jednak skończył. Oto bowiem we wtorek w krótkim odstępie czasu kilka ogólnopolskich portali poinformowało, że po sezonie Lech dokona rewolucji w składzie - odejdą niemal wszyscy piłkarze, którym kończą się kontrakty bądź są wypożyczeni, do tego również kilku kolejnych. Wyjdzie z tego połowa kadry. Po co szefowie Lecha zdecydowali się na takie przecieki? Bo że informacje wyszły z klubu, nie ma wątpliwości - tego typu "taktyka" funkcjonowała już choćby podczas zatrudniania Nawałki. Mało tego - niemal równocześnie zaczęły pojawiać się informacje dotyczące samego byłego selekcjonera - od stonowanych (możliwa zmiana latem), przez mocniejsze (jego posada już jest zagrożona, dalsza praca zależy od awansu do grupy mistrzowskiej), po radykalne (przegra w sobotę w Kielcach, straci posadę). Czy to może pomóc drużynie? Raczej nie. Nie da się ukryć, że Lech sam wpędza się w taki stan. Kolejni trenerzy mieli problem z opanowaniem szatni, Nawałce również się to nie udało. I nie chodzi tu o to, że piłkarze muszą teraz sporo czasu spędzać w klubie. Większy problem jest z treningami, podobno z bieganiem między pachołkami zamiast gry w piłkę. W efekcie piłkarzom brakuje ogrania i pewności siebie w meczach. Do tego dochodzi kiepska taktyka ze słabo wykonywanym pressingiem, marnie opracowane stałe fragmenty, no i człapiący w większości piłkarze. Mocne przygotowania w okresie zimowym miały z lechitów wyzwolić dodatkowe siły, ale minęło już ponad półtora miesięcy, a efektów nie widać. Lech nie zwolni Nawałki po meczu w Kielcach, ale bardzo możliwe, że stanie się to latem. Koszty odszkodowania nie będą wysokie, bo tak sporządzona jest umowa. Na pewno dojdzie też do wielkiej przebudowy drużyny, ale podawane informacje o "milionach euro" wyłożonych na transfery, można włożyć między bajki. Podobnie jak to, że Joao Amaral kosztował Lecha półtora miliona euro. Jak na te wszystkie informacje zareagują piłkarze "Kolejorza", skoro bezpośrednio (co do odejścia) dotyczy to połowy składu? Być może szefowie klubu, którzy tak często mylili się w kwestiach sportowych w ostatnich latach, uznali, że nie będzie już głaskania po głowach, a niezbędna jest terapia wstrząsowa. Ryzyko jest olbrzymie, bo przecież Jasmin Burić, Nikola Vujadinović, Łukasz Trałka, Darko Jevtić, Rafał Janicki, Vernon De Marco i inni dowiedzieli się, że nie będą w planach budowy nowego zespołu. W szatni trudno więc o koncentrację, która tak istotna jest zawsze dla Nawałki. Piotr Rutkowski, Karol Klimczak i dyrektor sportowy Tomasz Rząsa podjęli więc ogromne ryzyko, a czy się opłaciło - zobaczymy 13 kwietnia, po ostatnim meczu z Jagiellonią Białystok. Bez względu jednak na wszystko - końcówka maja i cały czerwiec zapowiadają się w Lechu bardzo ciekawie. Andrzej Grupa Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz