Lech momentami niemal hurtowo stawiał na młodzieżowców, czyli piłkarzy z rocznika 1998 i młodszych. W spotkaniu z Zagłębiem Lubin w pierwszej jedenastce wyszło ich aż sześciu, a rekordowa jednoczesna obecność siedmiu graczy nastąpiła w końcówce pucharowego spotkania z Chrobrym Głogów, gdy 17-letni Filip Szymczak zastąpił Christiana Gytkjaera. Niemniej można już zauważyć, że Żuraw odchodzi od jednoczesnego wystawiania tak wielu młodych piłkarzy. I nastąpiło to właśnie po spotkaniu z Zagłębiem, gdy młodzi zawodnicy - Mateusz Skrzypczak oraz Jakub Moder - bardzo wyraźnie przegrali walkę o środek pola z doświadczonymi piłkarzami Zagłębia. Wtedy też Żuraw podkreślał, że jego drużynie brakowało doświadczenia. W ostatnich meczach na boisku pojawia się wyjściowym składzie zaledwie jeden młodzieżowiec - Tymoteusz Puchacz lub Kamil Jóźwiak. Zbiegło to się dodatkowo z urazem Roberta Gumnego, który miał pewne miejsce na prawej obronie. Żuraw zarzeka się jednak, że zmiana optyki nie jest spowodowana tym, że zbyt wielu młodych zawodników zmniejsza mimo wszystko moc zespołu. - Moim głównym wykładnikiem jest dyspozycja na treningu. Mam pewne dylematy na pozycjach skrzydłowych, gdzie jest kilku równorzędnych piłkarzy i decydują detale. Są tacy młodzieżowcy jak Tymek Puchacz, Józio (Kamil Jóźwiak - red.) czy Guma (Robert Gumny - red.), którzy mają za sobą już sporo meczów, ale też i tacy, co dopiero wchodzą do ligi. Głównym kryterium jest jednak dyspozycja i moje przekonanie, że taka jedenastka, którą wybiorę, będzie najlepsza w danym momencie. Ilu w niej znajdzie się młodzieżowców, nie ma znaczenia - twierdzi Żuraw. Nawiązując do swojej wypowiedzi po spotkaniu z Zagłębiem Lubin, odpowiada, dlaczego zespołowi brakowało doświadczenia: - Bo mówimy o sześciu piłkarzach w składzie. A gdy jest dwóch czy trzech, to wielkiej różnicy nie widać. Trener Lecha jest zwolennikiem przepisu o obowiązkowej grze młodego piłkarza - uważa wręcz, że to pchnie polski futbol do przodu. Sam zresztą nie obawia się sytuacji, że na murawie może zbraknąć młodego zawodnika, co pewnie jest dylematem dla innych trenerów. - Nie miałem takiej sytuacji, bym się musiał zastanawiać. Chyba w jednym meczu u nas kierownik powiedział, że jest tylko jeden młodzieżowiec na boisku. To dobry przepis. Bez niego kto by znał takich zawodników jak Młyński z Arki czy Lusiusz z Cracovii? Legia też stawia na młodzieżowców, którzy niedawno byli nieznani, a teraz pisze się, że będą hitowymi transferami za kilka milionów euro - opowiada poznański szkoleniowiec.